Marek Suski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Marek Suski: Trzymamy standardy

2017-03-03 3:00

- Jeśli stanowiska sprawowali ludzie, którzy byli fachowcami, to ich nie krytykowaliśmy. Krytykowaliśmy ówczesną ekipę, kiedy tworzono dobrze opłacane stanowiska dla rodzin działaczy partyjnych. - wypowiada się Marek Suski, poseł PiS, w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Pamiętam, że kiedy Jacek Cichocki, szef Kancelarii Premiera, rządową limuzyną woził dzieci do szkoły, PiS kipiał z oburzenia. Gdzie dziś jest wasze oburzenie, kiedy minister Błaszczak rządową limuzyną wozi do kina swoje dzieci?

Marek Suski: - Nie pochwalam, ale może jest jakaś drobna różnica. Choćby taka, że pan minister jechał na publiczne wydarzenie i pełnił wtedy swoje obowiązki.

- To pana zdaniem zmienia postać rzeczy?

- A jak prezydent jeździ za granicę z żoną?

- Pierwsza dama jest elementem prezydentury. Dzieci pana ministra nie pełnią żadnych funkcji w pracy szefa MSWiA.

- Myślę, że to jakiś zupełnie incydentalny wypadek. Z drugiej jednak strony, to przykład, że pan minister wychowuje dzieci w duchu patriotycznym i zabiera je na premierę tak ważnego filmu, jakim jest "Wyklęty". Oczywiście lepiej unikać takich sytuacji, ale to był wyjazd na oficjalne uroczystości. Pan minister i tak tam jechał, więc nie naraził Skarbu Państwa na dodatkowe koszty.

- Jak to się ma jednak do tego, co mówiliście jako opozycja? Dla ówcześnie rządzącej PO wyznaczaliście wyśrubowane standardy, a sami chyba nie do końca potraficie im sprostać.

- Nie ma żadnej różnicy między tym, co mówiliśmy wówczas, a tym, co robimy obecnie. Trzymamy standardy. Jednak jeżeli coś takiego miało miejsce, nie słyszy pan z ust polityków PiS, że to świetnie. Słyszy pan za to, że co do zasady taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. To jednak jest drobna różnica jechać z dziećmi na film patriotyczny, a wysyłać limuzyny po pizzę na urodziny dzieci, tak jak to robiła Platforma.

- A jest różnica między tym, jak PO i PSL pajęczyną kumoterstwa i nepotyzmu oplatały państwo - co zresztą słusznie krytykowaliście - a tym, jak robicie dziś to samo? Niektórzy mówią wręcz o tym, że twórczo rozwijacie patologie poprzedników.

- Ale jak twórczo to rozwijamy?

- Najnowszy przykład - wczoraj funkcję prezesa spółki Energa objął Daniel Obajtek, przedstawiany przez media jako przyjaciel pani premier. To nie jest kumoterstwo? Zresztą cóż za błyskotliwa kariera - jeszcze kilkanaście miesięcy temu był wójtem Pcimia, a zdążył już być prezesem państwowej agencji, a teraz ta prezesura.

- Rozumiem, że ludzie z Pcimia nie powinni awansować?

- Chodzi raczej o błyskawiczne kariery ludzi, którzy znają się z osobami decyzyjnymi.

- Szczerze mówiąc, nie wiem, czy pan Obajtek przyjaźni się z premier Szydło. Wiem, że był dobrym wójtem i jest świetnym menedżerem.

- Gdyby coś takiego działo się za PO, tobyście się nie oburzali?

- Nie.

- Pamiętam czasy waszej opozycyjności i jestem pewien, że bylibyście pierwszymi, którzy rzucą kamieniem.

- Nieprawda. Jeśli stanowiska sprawowali ludzie, którzy byli fachowcami, to ich nie krytykowaliśmy. Krytykowaliśmy ówczesną ekipę, kiedy tworzono dobrze opłacane stanowiska dla rodzin działaczy partyjnych.

- Bartłomiej Misiewicz jakimś fachurą nie jest, a już z poręczenia szefa MON zdążył zasiadać w radach nadzorczych państwowych spółek. Jeśli taka osoba pojawiłaby się za PO, wy pierwsi - słusznie zresztą - ustawilibyście się w kolejce do krytyki.

- Ale to też jakaś zawrotna kariera?

- Jak na człowieka, który jeszcze niedawno pracował w aptece w podwarszawskich Łomiankach, to imponujący awans społeczny.

- Nie przeszkadza mi to, że ktoś awansuje. Rozumiem, że pan jest wyznawcą zasady, że wszyscy ci, którzy zajmują już stanowiska, powinni je zachować.

- Wyznaję zasadę, że wysokie stanowiska powinni obejmować ludzie, którzy mają doświadczenie w materii, którą się zajmują.

- To by znaczyło, że nie może nastąpić w Polsce żadna zmiana kadry. PO już miała taki pomysł, żeby mieć 5 lat doświadczenia na kierowniczym stanowisku, aby móc takowe sprawować. Ci, którzy takiego doświadczenia nie mają, nigdy nie mogliby awansować. To ciekawe podejście.

- Robicie więc największy program stażowy i w boju wykuwa się doświadczenie?

- Może nie największy, ale stawiamy na nowych ludzi. Zawsze mówiliśmy, że potrzebna jest wymiana zdemoralizowanych kadr.

- Czy tak szybkie awanse jak za waszych czasów nie demoralizują?

- Może dla niektórych za szybkie. Ale jak pan widzi, potrafimy takich ludzi wskazać i ich odsunąć. PO tego nie potrafiła.

Zobacz: Prof. Rafał Chwedoruk: Powrót Tuska do Polski korzystny dla PiS