Marek Suski - noworoczne postanowienia

i

Autor: Piotr Bławicki Moje postanowienie to posprzątanie swojej pracowni w domu w której kiedyś malowałem obrazy.  Mam tam straszny bałagan. sylwestra spędzę z żoną i przyjaciółmi w restauracji hotelowej.

Marek Suski w "Więc jak?": Dla dobra Polaków czasami trzeba łamać zasady

2016-06-15 4:00

Nasi krytycy wypominają nam, że albo działamy za wolno, albo za szybko. Niech się zdecydują - Marek Suski.

"Super Express": - Zacznijmy od rzeczy najważniejszej - ile Polska wygra z Niemcami?

Marek Suski: - Trudne pytanie. Rzadko nam się to udawało. Miejmy nadzieję, że tym razem się uda.

- Co pan sądzi o Kapustce?

- Dla mnie to zaskoczenie. Trochę odkrycie. Nie jestem może wiernym kibicem, bo czasu trochę na to brakuje, ale szalał na tym boisku. Otwierałem ze zdziwieniem oczy, co to za zawodnik. Kręcił dookoła obrońcami.

- Aż miło popatrzeć.

- Rzeczywiście. Rewelacja. Rośnie nam nowa gwiazda.

- I co dalej z Polakami? Na pewno wyjdą z grupy, ale dokąd dojdą?

- Mam nadzieję, że do finału. Trzymam za to kciuki. Będzie trudno, bo poziom piłki jest bardzo wyrównany, ale nasi całkiem dobrze sobie poczynają.

- To teraz trochę o polityce. Sporo naobiecywaliście. Obiecywaliście np. frankowiczom, że kredyty walutowe będą zmienione. I że zostaną przewalutowane prosto - według kursu z dnia zawarcia umowy. Mija pół roku i nic się nie dzieje.

- Projekt jest przygotowywany. Ciągle słyszę dwa rodzaje zarzutów. Z jednej strony, że rządzimy już pół roku, a to czy tamto jeszcze nie jest załatwione. A z drugiej strony słyszę, że pracujemy po nocach, w weekendy. Za szybkie tempo, że ustawy w tydzień przyjmujemy. To trzeba się zdecydować - albo działamy za wolno, albo za szybko.

- Na pewno nie będę wam robił wyrzutów, że pracujecie za szybko.

- Staramy się jak najszybciej. Nie da się wszystkiego przyjąć w pół roku.

- Jaki macie pomysł na kredyty walutowe, by z dużej części Polaków zdjąć ten ciężar?

- W tej chwili pracują nad tym eksperci. Jest tam kilka pomysłów, żeby koszty były rozłożone - by nie ponosili ich wyłącznie ci, którzy brali kredyty, ale także banki.

- Pan ma jakiś kredyt?

- Nie mam.

- To jest pan szczęśliwym człowiekiem.

- Może nie tyle szczęśliwym, co przewidującym. Już widziałem różne rzeczy. Widziałem lata reformy Balcerowicza, kiedy ludzie się wieszali. Tak im przewalutowano kredyty, że aby je spłacić, musieliby sprzedać wszystko, co mają, a i tak by im zabrakło.

- Teraz jest podobnie. Ludzie mają większe zobowiązania, niż warte są ich nieruchomości.

- No właśnie. Dlatego nad tym pracujemy, żeby to zmienić. Nie może być tak, że banki nabijają ludzi w butelkę. W innych krajach europejskich po czymś takim cofano nawet koncesję. Kiedy jednak staramy się to zmienić, cały świat krzyczy, że tu nie ma demokracji i łamiemy zasady. W interesie Polaków te szkodliwe zasady, które funkcjonują, trzeba nagiąć lub złamać.

- Wspomniał pan o Leszku Balcerowiczu. Co pan sądzi o tym, że doradza teraz Ukrainie?

- Współczuję Ukrainie.

- Dlaczego?

- Jego reforma wprowadzona w Polsce pociągnęła za sobą ogromne koszty społeczne. Jeśli taką szokową terapię zastosuje na Ukrainie, to współczuć tylko ludziom. Co więcej, ta reforma wyniosła na szczyty ludzi, którzy nie obalili poprzedniego systemu, ale go tworzyli. Kierownicze stanowiska zamienili na wielki kapitał, a zwykły człowiek był, niestety, bardziej poturbowany. Moim zdaniem, nie były to reformy udane.

- Ale jednak polska gospodarka jest dużo dalej niż gospodarka Ukrainy. To jednak Ukraińcy przyjeżdżają do Polski pracować, a nie odwrotnie.

- Inne były jednak punkty wyjścia. Ukraina musiała najpierw wyrwać się ze Związku Radzieckiego, była cały czas kontrowana przez Rosję, a potem została napadnięta. Współczuję Ukraińcom, bo starają się budować swoje państwo, ale świat im specjalnie w tym nie pomaga.

- Naprawdę nie znajduje pan niczego, co by mogło świadczyć na korzyść Balcerowicza?

- Parę rzeczy w Polsce się udało. Ale czy to zasługa Balcerowicza, czy Polaków, którzy pracowali na ten sukces?

- Teraz jest plan Morawieckiego. Czytałem choćby znanego publicystę Łukasza Warzechę, który pisze, że ten plan nie przyniesie polskiej klasie średniej niczego dobrego, a nawet będzie ją doił. Skądś przecież trzeba wziąć pieniądze, a te ma jeszcze klasa średnia. To weźmiecie sobie od niej. Macie takie plany?

- To Warzecha wymyślił? Bo w planie Morawieckiego niczego takiego nie ma. On przewiduje wsparcie polskiej gospodarki. Właśnie przekazanie dużych transferów pieniędzy szczególnie w innowacyjne gałęzie gospodarki. W tej chwili robiona jest kwerenda firm, które mają różne ciekawe pomysły, ale mają też problemy z rozwinięciem skrzydeł. Chcemy postawić na rozwój polskich technologii i na Polaków - właśnie klasy średniej.

- Zrobicie coś dla klasy średniej? Bo to chyba nie jest wasz twardy elektorat. Ona ciążyła raczej ku Platformie.

- To była raczej wyższa półka klasy średniej. To ci beneficjenci transformacji, o której wcześniej mówiłem. Ci rzeczywiście ciążą ku PO, bo to ich naturalne środowisko. Reszta z pewnością trzyma kciuki za powodzenie planu Morawieckiego. To poprzednie ekipy dokuczały klasie średniej. My widzimy w tym przyszłość.

- Będziecie obniżać podatki?

- Myślę, że tak. Choć w niektórych aspektach chcemy je podwyższyć.

- W jakich?

- Chociażby tam, gdzie pieniądze są transferowane na zewnątrz. Polska była eldorado dla zagranicznych inwestorów, zwalniając ich z podatków, przekazując grunty.

- Ale to zwykłego człowieka nie dotknie.

- No właśnie. Natomiast transfer pieniędzy z Polski zostanie choćby częściowo w Polsce i zasili rozwój polskiej gospodarki.

- A co z wiekiem emerytalnym? Obniżycie go? Bo niby chcecie to zrobić, ale wygląda na to, że zrobicie wszystko, żeby ludzie nie chcieli wcześnie przechodzić na emeryturę.

- Będzie dobrowolność, a nie przymus.

- Chyba będzie przymus ekonomiczny. Bo jak ktoś będzie miał dostawać 600 zł emerytury, to będzie musiał pracować.

- Mam nadzieję, że tak nie będzie. Natomiast pracujemy nad tym, by przywrócono poprzedni wiek emerytalny. Jednak z punktu widzenia gospodarki, wypchnięcie ludzi o wysokich kwalifikacjach na emeryturę jest nieracjonalne. Proszę sobie wyobrazić wykładowców akademickich, którzy mają ogromną wiedzę, ale w wieku 65 lat mówimy im do widzenia.

- Przeforsowaliście tzw. ustawę antyterrorystyczną, z której wynika, że służby mogą wchodzić do mojego komputera bez zgody sądu i grzebać mi na dysku. Średnio mi się to podoba.

- Prawdę mówiąc, mnie też to się średnio podoba. Jednak na całym świecie trwa dyskusja, gdzie jest granica między bezpieczeństwem i możliwością szukania tych, którzy chcą nas zabić, a naszą prywatnością. Wszędzie szuka się złotego środka. W związku z zagrożeniami ten środek się przesunął nieco w kierunku większych uprawnień dla służb.

- A to prawda, że to wy stoicie za zwolnieniem Moniki Olejnik z Radia Zet? Krążą plotki, że były jakieś naciski.

- Nic mi nie wiadomo na ten temat.

- Lubi pan Monikę Olejnik?

- To osoba, która ma skrajnie inne poglądy niż ja.

- W dziennikarstwie nie chodzi o to, żeby robić dobre wywiady? Poglądy każdy może mieć, jakie chce.

- Czy to jednak były dobre wywiady? To raczej była polityczna młócka.

- Czuł się pan przesłuchiwany?

- Zostałem przez nią zaproszony tylko raz i usłyszałem, że więcej mnie nie zaprosi. Słowa dotrzymała.

- Co się stało?

- Próbowała mnie przebrać w koszulkę Radia Zet, które naśmiewało się ze śp. Przemka Gosiewskiego. Kiedy próbowała mi ją wcisnąć, bo może mi się do czego przyda, zażartowałem, że to dobry materiał i może żona podłogę, by nią umyła. Pani Olejnik strasznie się oburzyła, że ona sztandarem PiS by podłogi nie umyła.

Zobacz: Andrzej Sadowski: Źródłem utrzymania powinna być praca, a nie zasiłki