miroslaw skowron

i

Autor: "Super Express"

Mirosław Skowron: Eurokibole

2017-02-20 3:00

Konferencja w Monachium zainteresowała polskie media głównie z powodu polemiki eurokomisarza Timmermansa z ministrem Waszczykowskim. Wielu dziennikarzy wyraźnie podnieconych polemiką rozsiewało po internetach zachwyty, jak Timmermans "bezceremonialnie sprowadził Waszczykowskiego do parteru", przypominając mu, że nie może marudzić, że UE w coś się wtrąca, bo sam do Polski Komisję Wenecką zaprosił.

Niezależnie od tego, z kim się w tym sporze sympatyzuje, uwaga, że eurokomisarze i wielu ważnych polityków w Europie żyją w "wieży z kości słoniowej", jest niestety stwierdzeniem faktu. Są oderwani od rzeczywistości. Co rozszerza się też na wielu dziennikarzy, którzy nie potrafią oddzielić swoich poglądów od chłodnego na tę rzeczywistość spojrzenia.

Zwróćmy uwagę, że owi politycy i dziennikarze to zazwyczaj ci sami ludzie, których zaskoczył brexit, wygrana Trumpa, a nawet wygrana PiS. To są ci sami, których zaskakuje rosnąca popularność Wildersa, AfD, Le Pen, Grillo, Podemosu itp.

Mówiąc inaczej, to są ci, których zaskakuje... rzeczywistość.

Nie jest dla mnie wielką tajemnicą, dlaczego ich zaskakuje. Od lat z kilku powodów spędzam sporo czasu w krajach tzw. starej Unii. I w przeciwieństwie do owych polityków i dziennikarzy, nie stykam się tam wyłącznie z oficjelami i nazwiskami z pierwszych stron gazet. Oni, zamknięci w hotelach, biurach i obrębach bogatszych dzielnic, nie mają czasu stykać się ze zwykłymi ludźmi.

Tymczasem podejście tych zwykłych ludzi do elit Unii Europejskiej jest zaskakująco "waszczykowskie". Nie zawsze powiedzą to od razu. Ale nawet w tolerancyjnej Szwecji po tym, kiedy chwilę się pogada, można usłyszeć, jak otwartym tekstem narzekają na muzułmanów i polityków w Brukseli. Tak po "PiS-owsku".

Mówią to nieśmiało, ale głosują. Czasami na prawicę, czasami na lewicę, ale coraz częściej antyunijnie. Uważają, że właściwie spokojnie można by zostawić jakieś porozumienie o wolnym handlu, ale całą tę Unię z jej urzędnikami i zadufanymi w sobie politykami rozpędzić w cholerę. I nie są to jacyś "nacjonaliści" czy "skrajni lewacy". To zwykli, pracujący ludzie, z którymi rozmawia się na ulicy i pod domem.

Drodzy politycy i dziennikarze. Rzeczywistość, która tak was zaskakuje, zaczyna wyglądać tak, że lada moment ten nielubiany przez was Kaczyński na tle Le Pen czy AfD będzie uchodził za centrowego polityka o prounijnych poglądach.

I podniecając się salonowymi ripostami, pomyślcie chwilę, czy kiedy dojdzie już do upadku Unii, nie będzie to dzieło "euroentuzjastów" w rodzaju Schulza czy Timmermansa. I tego, że podchodziliście do tych ludzi tak, jak piłkarscy kibole podchodzą do swojego klubu.

ZOBACZ: Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Latem prace na "Łączce" i Rakowieckiej