Mirosław Skowron

i

Autor: archiwum se.pl

Mirosław Skowron: Homoemerytury?

2013-02-08 3:00

Platforma Obywatelska i rząd Donalda Tuska od pewnego czasu skupiają wysiłki na związkach partnerskich, problemach homoseksualistów i transseksualistów, mowie nienawiści i innych palących kwestiach. Za jakiś czas może pojawi się np. marihuana. W przeszłości było już zagrożenie ze strony kiboli na stadionach. Za moment, bo ja wiem... celibat?

Zwolenników tych spraw martwić może, że PO nigdy nie przesadzała ze skutecznością. Ustawa o in vitro? Nie ma. Kibole? Za chwilę dojdzie zapewne do blamażu prokuratury w sprawie "Starucha". Nie wiem też, ilu pedofilów wykastrował chemicznie premier Tusk. Podobno okazało się, że co innego grać twardziela na konferencji, a co innego zakasać rękawy i kastrować...

Ktoś powie, że sprawy gejów, transseksualistów, marihuany, mowy nienawiści i inne - wszystkie zostały bądź są rozwiązywane przez rządy cywilizowanych krajów Unii Europejskiej.

Właśnie. Cywilizowanych.

Zerknąłem na listę tych krajów. I mam wrażenie, że tam jest to powiedzmy modne nakrycie głowy, ale wieńczące całość. Nasze władze chcą zaś dołączyć do cywilizowanego świata w nakryciu głowy, ale z gołą d...

Wspomniane kraje różnią się od Polski np. tym, że pensje i emerytury nie są w nich na żenującym, głodowym poziomie. Bezrobotni nie żyją tam wyłącznie z łaski rodziny. Służba zdrowia nie przypomina też naszej, której w wielu kwestiach bliżej jest do Trzeciego Świata niż standardów UE.

Posłowie Platformy pod presją Palikota i mediów mówią, że "trzeba się pochylić nad problemami mniejszości, w tym homo- i transseksualistów". Owszem, trzeba. Szybkie "google" przyniosło mi informację, że osób transpłciowych jest w Polsce ok. 1 na 100 tysięcy. 380 osób. Może ważnych i wartościowych, ale wychodzi 380! Niech będzie tysiąc. Sami homoseksualiści podważają dane organizacji gejowskich o 2,5 mln osób o ich orientacji. Przebąkują, że realnie może pół miliona - milion. Zwolenników związków partnerskich jest zapewne więcej. Do tego dojdą palacze marihuany itp.

Chciałem nieśmiało zapytać, czy rząd premiera Tuska zamierza kiedyś poważnie zająć się problemami większości? Rozumiem, że dogadzanie 380 osobom, a nawet milionowi jest łatwiejsze niż dogadzanie kilku milionom. Ale od czego mamy rząd? Od straszenia Kaczyńskim?

Emerytów jest w Polsce ok. 7 mln, bezrobotnych ponad 2 mln, pracujących ponad 14 mln. Podobno nawet 5 mln może pracować na tzw. śmieciówkach. Bez urlopów, ubezpieczenia zdrowotnego. Mam wrażenie, że Platforma i premier zauważą problemy np. emerytów dopiero wtedy, gdy jak w jakiejś nowej wersji "Rzepki" dziadek złapie się za dziadka, a babcia za babcię. Czy sensowna waloryzacja nastąpi dopiero wtedy, gdy babcia zapuści wąsy i będzie chciała zostać dziadkiem? Czy premier Tusk, z wysokości swojego samolotu lecącego na weekend do Sopotu, zauważy problemy ludzi na "śmieciówkach" dopiero wtedy, gdy wszyscy zaczną "jarać blanty"?

Może politycy PO przestaliby się bawić duperelami i zajęli realnym światem, który interesuje zdecydowaną większość obywateli, a nie głównie dziennikarzy kilku warszawskich redakcji?