mirosław skowron

i

Autor: "Super Express"

Mirosław Skowron: Wałęsa naszych czasów?

2016-02-04 3:00

Lech Wałęsa wymyślił publiczną debatę, w której udowodni historykom, że nigdy nie był współpracownikiem SB. Sam zaproponował to IPN. Po czym ze wszystkiego się wycofał i zapowiedział, że pójdzie z tym do sądu.

Nie jest to pierwsza, a i nie najgłupsza wolta Wałęsy. Piszę to z żalem, bo jako dziecko sam dorastałem w czymś w rodzaju jego kultu. Stykając się z nim jako zdjęciem w ulotkach lub napisem na murach (pamiętne ul. Lecha Wałęsy).

Po 1989 roku napis z murów zaczął gadać. Niestety. Im więcej gadał, tym bardziej rozczarowanie się pogłębiało. To była ta legenda, którą się zachwycaliśmy? Ten facet mogący być synonimem gbura, bufona i bardzo naskórkowej wiedzy o czymkolwiek?

Każdy czuje, że po 1989 roku należało Wałęsę wsadzić do słoja z formaliną i obwozić po wsiach i miasteczkach, pokazując jako eksponat z czasów walki o wolność. A i to zakneblowanego, żeby za głośno nie bulgotał. Oczywiście się nie dało, bo legenda musiała zostać prezydentem. Niestety dla siebie i dla nas.

Dziś nikt już Wałęsy nie traktuje poważnie. Nikt w dziejach nie niszczył własnej legendy równie skutecznie jak on. Dziennikarze czujący szczególną nienawiść do PiS zapraszają go jeszcze, żeby użyć jako młotka na Kaczyńskiego. A i to z coraz większą trwogą. Bo Wałęsa to palnie coś o tym, że geje powinni siedzieć za murem, a nie w parlamencie, a to że należy fizycznie eliminować PiS, a to pałować związkowców, a to poprze partię chcącą likwidować Unię Europejską.

Te same środowiska, które najpierw kochały Wałęsę, później nienawidziły, opisując jako "chama", "antysemitę" czy "zagrożenie dla demokracji" (a jakże, ten greps ma już 26 lat) ze względu na PiS znów wbiły go w rolę "skarbu narodowego". Trzeba było jednak znaleźć nowy.

I znaleziono. Mateusz Kijowski. Nawet pasuje, bo z iście wałęsowską logiką nie wywiązując się z wyroków sądów dotyczących alimentów na dzieci, krzyczy na demonstracjach o konieczności... bezwzględnego przestrzegania prawa.

Nie wiem, jak lider KOD skończy. Wiem, że w poczuciu własnej wielkości idzie już w ślady Wałęsy. Po tym, kiedy okazało się, że w rozmowach dziennikarze mogą go zapytać o coś niespodziewanego, zmienił taktykę. Przed wywiadem pan Mateusz, lider "dużego ruchu społecznego" i zwolennik wolnych mediów, zażyczył sobie od nas "uzgadniania rozmowy na piśmie". To chyba taka ścieżka, jaką trzeba przejść w Watykanie u papieża. Lider KOD nie wyjaśnił, jak owo "uzgadnianie na piśmie" ma wyglądać, ale rozumiem, że przecież życzyłby sobie jakiejś godnej oprawy. Co najmniej takiej, jak wręczanie paszportu w "Misiu" Barei. Z dwoma karłami tańczącymi w ludowych strojach krakowiaka.

Panie Kijowski, a Nobla by pan sobie nie życzył?

Zobacz: Zdaniem redaktora: Wazelina i kij od szczotki