Prof. Tomasz Nałęcz: Nie róbmy kroku w kierunku barbarzyństwa

2016-08-03 7:00

Prof. Tomasz Nałęcz w "Super Expressie": - W naszej dotychczasowej kulturze i tradycji nie naruszaliśmy jednak spokoju zmarłych. Nawet jeżeli ci zmarli byli ludźmi godnymi potępienia. Pozostawali tam, gdzie ich pochowano. Musimy się zastanowić, czy chcemy postępować jak barbarzyńcy, którzy nawet bezcześcili ciała po śmierci, czy chcemy wymierzać sprawiedliwość w ten sposób...

"Super Express": - Przy okazji namalowania napisu "kat" na grobie Bolesława Bieruta wróciła dyskusja, czy nie powinno się wyprowadzić z Powązek w jakieś inne miejsce osób, które były zbrodniarzami.

Prof. Tomasz Nałęcz: - Mam jednoznacznie złą opinię o Bolesławie Bierucie i chyba mają ją wszystkie osoby, które znają historię. W naszej dotychczasowej kulturze i tradycji nie naruszaliśmy jednak spokoju zmarłych. Nawet jeżeli ci zmarli byli ludźmi godnymi potępienia. Pozostawali tam, gdzie ich pochowano. Musimy się zastanowić, czy chcemy postępować jak barbarzyńcy, którzy nawet bezcześcili ciała po śmierci, czy chcemy wymierzać sprawiedliwość w ten sposób...

- Nikt nie mówi o bezczeszczeniu zwłok. W dyskusji jest pomysł godnego przeniesienia na inny cmentarz.

- Nie twierdzę, że ktoś chce bezcześcić. Ale to jednak krok w kierunku tradycji barbarzyńskiej. Przeniesienie grobu to najłagodniejsze, ale jednak już z arsenału takich zachowań. Rozumiem pokusę, ale może to uruchomić złe zjawiska, których będziemy żałować.

- Kiedy alianci decydowali, co robić z ciałami skazanych na karę śmierci zbrodniarzy niemieckich po Norymberdze, zdecydowali się ukryć miejsce pochówku. Całkiem niedawno zdecydowano się też zlikwidować grób Rudolfa Hessa. To było barbarzyństwo?

- Nie, to była inna sytuacja. Tam zdecydowano o miejscu spoczynku albo od razu, albo dlatego, żeby te groby nie stały się miejscem kultu dla kogoś w przyszłości. Tu nie ma symetrii. W przypadku Bieruta osądzamy go dziś jako postać negatywną, ale kiedy był chowany, to władze chowały go i wymuszały traktowanie jako wielkiej postaci na milionach. I nie jestem zwolennikiem, by te groby przenosić. Co więcej, bywam na grobach moich rodziców i po drodze mijam te groby... I nie widziałem, żeby tym ludziom oddawano jakąś cześć i kto wie, czy może właśnie przeniesienie tych grobów nie wywołałoby jakiejś takiej reakcji na zasadzie przekory? A dziś są w zapomnieniu. Jest też jeszcze jedno zagrożenie...

- Jakie?

- Mamy dziś już tradycję likwidowania i stawiania pomników. Jeżeli przeniesiemy tę tradycję na groby, to kto wie, czy jakaś kolejna władza, która wygra, nie zechce przenieść tej czy innej postaci, którą czczą obecne władze, z miejsca pochówku?

- Sugeruje pan, że w odwecie za przeniesienie Bieruta jakiś KOD czy ktoś inny w przyszłości zechce wyprowadzić Lecha Kaczyńskiego z krypty na Wawelu?

- Absolutnie tego nie powiedziałem! Źle pan to odczytał. Nie byłem zwolennikiem pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, ale nigdy nie pogodziłbym się z myślą, że ktoś chce go przenieść! Krypta jest na szczęście we władaniu Kościoła, poza zasięgiem świeckich. I nie jest przypadkiem wielowiekowa mądrość Kościoła, żeby sprzeciwiać się przenoszeniu grobów i zmarłych. Najbardziej bezlitosny i sprawiedliwy jest osąd historii.

- Wspominał pan o tym, że skoro ich już pochowano kilkadziesiąt lat temu, to lepiej ich nie przenosić. Tyle że zbrodniarze wciąż są na Powązkach chowani. W październiku ubiegłego roku pochowano tam Stanisława Kociołka, krwawego kata Trójmiasta z 1970 roku!

- Jest coś nie na miejscu w tym pogrzebie... Miasto albo wojsko, które dysponuje częścią tych miejsc, mogło zareagować. I rozumiem ludzi, którzy domagają się, by w narodowej nekropolii takich ludzi nie chować. Stanisław Kociołek to niewątpliwie postać, która chlubnej karty nie ma - i nie powinien spoczywać w tym miejscu. Jest wystarczająco wiele cmentarzy w Warszawie. Nadal nie oznacza to jednak zgody na przenoszenie grobów.

Zobacz: Zbezczeszczono grób Bieruta na Powązkach! "Spełniono patriotyczny, obywatelski obowiązek"?