Barbara Piwnik

i

Autor: Tomasz Radzik

Barbara Piwnik: Niech nikt mi życia nie urządza

2018-01-25 3:00

Barbara Piwnik, była minister sprawiedliości i sędzia, w "Super Expressie" komentuje informacje o tym, że zostanie prezesem Sądu Najwyższego.

"Super Express": - Pojawiły się informacje, że ma pani być następczynią Małgorzaty Gersdorf na stanowisku I prezesa Sądu Najwyższego. Były jakieś konkretne propozycje?

Barbara Piwnik: - Dla mnie najważniejszą funkcją jest ta, którą obecnie pełnię - sędziego orzekającego w Sądzie Warszawa-Praga. To w tej chwili jedyny obszar mojego zainteresowania. Nie biorę pod uwagę różnych sugestii, które się pojawiają w przestrzeni publicznej.

- Wśród tych sugestii obok Sądu Najwyższego miała być też Krajowa Rada Sądownictwa?

- Co do KRS, to nie zamierzam w ogóle kandydować i nigdy nie brałam tego pod uwagę. Zresztą zapisy ustawy o KRS, które obowiązują, zakładają, że sędzia musi mieć poparcie 2 tys. obywateli lub grupy 25 sędziów. Więc oczekiwałabym tego, że to sędziowie w swoim środowisku dostrzegą osobę sędziego, którego chcieliby widzieć jako swojego przedstawiciela w KRS. Wówczas powinni takiemu sędziemu zaproponować zgłoszenie jego kandydatury. Wtedy w gestii kandydata byłoby ewentualnie wyrażenie zgody i dopełnienie formalności w postaci zbiórki odpowiedniej liczby podpisów. Nie może być tak, że sędzia myśli sam o sobie, iż jest doskonały i zabiega o te dwadzieścia pięć podpisów. Bo przyświeca mu myśl: Chcę być kandydatem! Nie wiem, jak będzie w praktyce, ale osobiście bym oczekiwała, że to grupa sędziów zwraca się do osoby, którą chcą widzieć jako członka KRS, a nie że sędzia ustala to sam.

- Przy wyborze do Sądu Najwyższego sędziowie mają sami zgłaszać swoje kandydatury.

- Osobiście uważam, że zmieniając ustawę o Sądzie Najwyższym, należało podjąć debatę na temat tego, w jaki sposób powinni być wyłaniani kandydaci do Sądu Najwyższego. Ustawa o Sądzie Najwyższym jeszcze nie weszła w życie. To kwestia przyszłości. Na razie nie ma jakiejś szczególnej potrzeby, by zaprzątać sobie tym głowę.

- Spora część środowiska zarzuca pani, że w czasie gdy sędziowie protestowali przeciw zmianom w KRS i SN, pani nie stała na barykadzie wspólnie z nimi. Z perspektywy czasu nie uważa pani tego za błąd?

- Doskonale zdaję sobie sprawę, w jaki sposób komentowano mój stosunek do protestów w obronie KRS i SN. Nadal uważam, że angażowanie się w tego typu przedsięwzięcia jest nie na miejscu. Tylko nieżyczliwi ludzie, którzy postrzegają karierę przez tytuły i stanowiska, a nie przez moje priorytety, mogą zarzucać mi, że nie było mnie w tamtym okresie z nimi. Dla mnie największą wartością w pracy sędziego jest orzekanie. Sprawiedliwe sądzenie ludzi, którym zarzucono pewne czyny. Wszystko, co znajduje się obok prawdziwego sensu mojego zawodu, jest dla mnie tematem drugorzędnym. Kontakt z obywatelem zawsze był dla mnie priorytetem i liczył się dla mnie o wiele bardziej niż kolekcjonowanie tytułów. Za każdym razem, gdy mówię o mojej pracy i o jej istocie, jestem transparentna. Zawsze przekazuję ludziom wartości, które mi przyświecają, czyniąc z nich swój oręż. Nie mam wpływu na to, czy wszyscy uwierzą, jakimi zasadami kieruję się w życiu zawodowym i osobistym. Nigdy nie zmienię swojej postawy. Zawsze będę mówiła o tym, co jest dla mnie największą wartością, która na przestrzeni lat nie uległa zmianie. To inni często chcieli postrzegać mnie przez pryzmat własnych marzeń czy oczekiwań. Niech nikt mi życia nie urządza. Sama wiem, co mam robić i co dla mnie dobre w kontekście zawodowym.

- Jakiś czas temu rozmawiałyśmy o pani stosunku do reform dotyczących KRS i SN, które chciał wdrażać rząd PiS. Wówczas mówiła pani, że zamieszanie związane ze zmianami w sądownictwie jest niepotrzebne i bierze się z ludzkiej niewiedzy. Podtrzymuje pani tę opinię?

- Wszystko, co mówiłam w ostatnim czasie o reformach czy jakichkolwiek zmianach w obrębie sfery sądowniczej, jest transparentne. Nie wyobrażam sobie, by mówić jedno, a za jakiś czas powiedzieć coś zupełnie innego. To byłoby niepoważne, gdybym wycofywała się z opinii, które głoszę. Zwłaszcza że media zawsze pamiętają, co człowiek powiedział w danej sytuacji. Sędzia to człowiek, który powinien być dla ludzi wzorem prawdy i przejrzystości poglądowej. Co do samej reformy, to nie jest tak, że byłam jej piewcą. Jestem jednak w opozycji do tych, którzy wypowiadają się w tym temacie w sposób emocjonalny. Moja ocena zamieszania związanego z Krajową Radą Sądownictwa i Sądem Najwyższym była i jest jednoznaczna. Oczywiście należy się zastanawiać, czy dana reforma ma sens. Trzeba ocenić, czy kierunek, który obraliśmy, jest dobry. Zgodzę się, że te czynniki są istotne. Jednak nie najistotniejsze w pracy sędziego.

Zobacz: Barbara Piwnik: Kłótnia w sprawie bez znaczenia