Patryk Vega w WIĘC JAK: Nie ma już przestępców, którzy się nie "prują"

2015-12-09 3:00

Nie mam telewizora, nie czytam gazet. Swego czasu nie wiedziałem nawet, że Tusk zostawał premierem. Dowiedziałem się dwa tygodnie po fakcie, w taksówce, mówi w rozmowie z "Super Expressem" Patryk Vega.

"Super Express": - Jak się panu, jako artyście, podoba nowa rzeczywistość polityczna?

Patryk Vega: - Generalnie jestem apolityczny. Na wyborach byłem raz w życiu - kiedy miałem 18 lat. Staram się od rzeczywistości politycznej izolować. Nie mam telewizora, nie czytam gazet. Swego czasu nie wiedziałem nawet, że Tusk zostawał premierem. Dowiedziałem się dwa tygodnie po fakcie, w taksówce.

- To ja panu coś zdradzę - teraz rządzi PiS. Premierem jest Beata Szydło. Prezydentem Andrzej Duda. Ale niektórzy mówią, że i tak rządzi Kaczyński.

- Na razie mnie to nie dotyka. Słyszałem, że Jarosław Kaczyński mówił, iż za rządów PiS będą kręcone wyłącznie słuszne filmy. Nie wiem, co to oznacza. Zobaczymy, jakie dotacje będzie przyznawał PISF. Do tej pory byłem tam wyklęty.

- Ale PISF nie był PiS-owski.

- Nie był. Dlatego wiążę duże nadzieje ze zmianą na lepsze.

- PiS mówi, że chciałby nakręcić film historyczny o polskich bohaterach, który miałby hollywoodzką lekkość. Pan by się czegoś takiego podjął?

- Realizacja tych pomysłów jest oczywiście niemożliwa. Patrzę na to z biznesowego punktu widzenia i wiem, że polski rynek filmowy jest zbyt płytki. Budżet takiego filmu trzeba dostosować do polskich możliwości, żeby bilans wyszedł chociaż na zero. Tworzenie filmów z budżetami po kilkadziesiąt milionów złotych to fikcja.

- Wielu polskich artystów patrzy na zmiany inaczej niż pan. Patrzą z niepokojem. Krystian Lupa mówi, że po 11 listopada polska flaga nie różni się dla niego niczym od flagi ze swastyką.

- To radykalna opinia, nieprzemyślana. W ogóle mam wrażenie, że media zalewają nas masą nieistotnych informacji. Czasami jak jestem na myjni, to widzę, co pokazują w telewizji. Podtopiony pusty samochód w USA staje się newsem wałkowanym przez cały dzień.

- Władza mówi, że chce zmienić polskie media publiczne, by te były bardziej misyjne.

- Media powinny być odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczeństwa. Są ludzie, którzy oczekują mediów misyjnych, ale są też ci, którzy oczekują rozrywki.

- Jest pan też pisarzem...

- Z tym pisarzem to bym nie przesadzał.

- Podobno w Polsce wystarczy napisać jedną książkę, żeby zostać pisarzem. A pan napisał już dwie, które się dobrze sprzedają. Niektórzy policjanci do pańskich książek mówią straszne rzeczy. Na przykład jak mieli trupa przy torach kolejowych, nie chciało im się robić, to przerzucali trupa na drugą stronę torów, bo tam był już rewir innego komisariatu. Jak pan ich do tego namawia?

- Każdy człowiek lubi o sobie opowiadać. To wie każdy policjant, szpieg i pisarz. Spotykamy się przy kawie czy herbacie, ale chciałem, żeby czytelnik miał poczucie, że siedzi z tym policjantem przy wódce i słucha jego relacji. Miałem mnóstwo trudnych rozmów, choćby z matkami, którym zamordowano dzieci. Nawet w takich przypadkach ludzie chcą oddać część tego bólu. To jest dla nich oczyszczające, więc nie uważam, że jesteśmy hienami, rozmawiając z ludźmi.

- Ktoś panu to zarzucił?

- Kiedy byłem młody i nastawiony wyłącznie na zebranie materiału, zabrałem matkę, której zamordowano dziecko, na miejsce zbrodni. I tam w lesie, w nocy, zrobiłem z nią setkę. Przeżyła to emocjonalnie, wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Z perspektywy czasu też bym z nią porozmawiał, ale nie na miejscu zbrodni. Sama rozmowa nie jest niczym złym.

- Jest tam jedna ważna rzecz. Policjanci mówią tam rzeczy, które mogą zaszkodzić im w karierach. Niekiedy ich opowieści ocierają się o odpowiedzialność karną. Jak alkoholowe imprezy z udziałem jednego ze świadków koronnych, który poznał zbyt blisko jedną panią prokurator... Zabawy w imprezowe strzelanie do świadka w kamizelce kuloodpornej, żeby sprawdzić, czy ona działa, wysyłanie go po alkohol...

- Koniec końców ta prokurator wynajęła mu nawet u siebie pokój, by być bliżej. I to był absurd. To jednak przeszłość, policja się dziś zmieniła.

- Na lepsze?

- Zaludniają ją w dużej mierze młodzi ludzie znający języki, wykształceni. Nie ma już ludzi związanych z PRL. W latach 90. wyrzucono wielu funkcjonariuszy MO. Kiedyś na jednego młodego przypadało siedmiu starych, po tych zmianach było odwrotnie. Z tego zresztą wynikała eskalacja przestępczości w latach 90., bo trzeba było czasu, żeby ta nowa generacja operacyjnych policjantów dorosła. Oczywiście autorski pomysł jednego z policjantów o przerzucaniu trupów z dzielnicy do dzielnicy brzmi ostro...

- Kilkanaście metrów, przez tory...

- Tak. I jeżeli on miał mnóstwo spraw w dzielnicy, i to ciężkich, to przerzucanie bezdomnego zabitego na torach przez pociąg... To odwieczny problem - czy można stosować w imię dobra złe narzędzia.

- W pańskiej książce jest bardzo silny stary etos policjanta. Polega na tym, że bandzior nie będzie rządził, ale gliny. I jeżeli zachce się bandziorom rządzić, to dostaną wp... Ten etos jest dziedziczony przez tych nowych policjantów, którzy znają po dwa języki?

- Jest dziedziczony, bo z przestępcą można rozmawiać wyłącznie z pozycji siły. Czasy zmieniły się o tyle, że dziś nie ma wielu zatwardziałych przestępców, którzy się nie "prują"...

- Czyli nie idą na współpracę z policją?

- Tak. Kiedy są zatrzymywani to na wyścigi składają zeznania na kolegów. Nie ma już kodeksu ulicy, chcą szybko dostać świadka koronnego. Ta instytucja się sprawdziła, zanim taki facet leci na glebę, to już krzyczy, że chce być świadkiem koronnym.

- Będzie kolejna książka o policji?

- Będzie. Chcę ją napisać wyłącznie przez pryzmat kobiet w policji. Pokazuje się je zazwyczaj jako sekretarki albo jako postaci drugoplanowe. Ja znalazłem bohaterki z krwi i kości, które mają najlepsze wyniki i robią naprawdę brawurowe rzeczy.

- Nakręcił pan "Pitbulla 2". O czym będzie?

- Będzie skupiony wokół mafii mokotowskiej i gangu obcinaczy palców. Działał od 2003 roku, a ostatniego z nich zamknięto chyba miesiąc temu. Dodam, że w filmie chcieliśmy pójść w kierunku dokumentu i zagrali w nim zarówno prawdziwi policjanci, jak i przestępcy. Niektórzy nosili na planie bransoletki, bo odbywali wyrok na wolności. Kiedy idzie Linda z grupą 200 ludzi, którzy nie wyglądają na pracowników biblioteki, to wśród nich są prawdziwi bandyci.

- Sławomira Opali już tam nie będzie.

- Nie. To był prawdziwy policjant, na którym zbudowałem Despero granego przez Marcina Dorocińskiego. Nie chciałem robić odgrzewanego kotleta i wracać do tego, co było 10 lat temu. Robiąc serial, trzeci sezon, wiedziałem, że trochę kręcimy się w kółko. Musiała zmienić się policja i przestępczość, film potrzebował nowej ikony, nowego bohatera.

- I kto to jest?

- Tego policjanta gra Piotr Stramowski i będzie to jego debiut na dużym ekranie. Nie chciałem, żeby się z czymkolwiek kojarzył, jest wytatuowany, ma irokeza...

- W "Pitbullu 2" występuje Bogusław Linda. I podczas zdjęć w Łodzi stwierdził, że "Łódź to miasto meneli". I 700 tysięcy ludzi zawyło, że chyba sam jest menelem.

- On na pewno żałuje dziś tej wypowiedzi i ponownie by tego nie powiedział. Nie kręciłem jednak w Łodzi, to było przy okazji filmu Wajdy. Nie znam kontekstu, nie rozmawiałem z nim...

- Co pan sądzi o Łodzi? Pan startował do łódzkiej Filmówki i nie dostał się...

- Nie chciałem się dostać.

- Na pewno?

- Nie chciałem spędzić 5 lat, chodząc na imprezy. Jestem samoukiem i wiem, że mi ta szkoła jest niepotrzebna. Egzamin w niczym nie przypominał tej szkoły ze zdjęcia z Polańskim. Pytania były w stylu, czy widziałem film "Jajo węża". Odparłem, że nie widziałem. Pani na to, czy nazwisko Bergman coś mi mówi. Odpowiedziałem, że oglądam go jako reżysera w cyklu mistrzowie kina, ale mam też swoich reżyserów i filmy, których ona nie zna. Pani miała reakcję bulteriera i egzamin się na tym zakończył. Nijak nie rozstrzygał o moich zdolnościach.

Zobacz: Szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka bronił księdza skazanego za pedofilię? Poseł odpowiada na zarzuty!