Paweł Kowal

i

Autor: Marek Barczyński

Paweł Kowal: Decyzja rządu Angeli Merkel to forma presji na Polskę

2015-09-15 4:00

Kryzys imigracyjny w Unii Europejskiej oczami ekspertów.

"Super Express": - Czemu Niemcy przywracają kontrolę na granicy z Austrią? To przyznanie się rządu Angeli Merkel, że szerokie otwieranie się na uchodźców to był błąd? Tak przynajmniej interpretuje to część niemieckich mediów.

Paweł Kowal: - Można to interpretować na różne sposoby. Oczywiście trop podrzucony przez niemieckie media może być słuszny i być może rzeczywiście Niemcy dostrzegli, że polityka, którą wobec uchodźców przyjęto, była zbyt otwarta. Nie wykluczałbym jednak także tego, że decyzja rządu Angeli Merkel to forma presji na kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które sceptycznie podchodzą do ustalania kwot uchodźców, które miałyby u siebie przyjąć.

- Na czym ta presja miałaby polegać?

- Dla krajów naszej części Europy unijna strefa Schengen to jedna z największych wartości, jakie przyniosła nam Unia Europejska. Być może kanclerz Merkel, przywracając kontrole na granicy z Austrią, wysyła sygnał, że swoboda przemieszczania się po Unii jest zagrożona i w razie czego Niemcy są gotowe interweniować.

- Myśli pan, że kontrole na granicy z Polską są realną perspektywą?

- Trudno jednoznacznie powiedzieć. Na pewno wprowadzenie kontroli na wszystkich granicach danego państwa to nie jest coś, co da się zrobić z dnia na dzień czy nawet z tygodnia na tydzień. Ale ta decyzja dotycząca granicy z Austrią może być sygnałem, że swoboda przemieszczania się nie jest dana raz na zawsze.

- Nie jest tak, że decyzja Niemiec jest presją innego rodzaju, i to nie tylko na naszą część Europy? Czy może chodzić o to, że Berlin chce zmusić pozostałe kraje unijne do działania, pokazując, że Niemcy przestają radzić sobie z problemem i zamiast hamletyzować, trzeba w końcu rozwiązać jakoś problem fali uchodźców?

Nawet jeśli tak jest, trzeba tłumaczyć Niemcom i innym krajom Europy Zachodniej, że solidarność w rozwiązywaniu tego problemu - tak, ale trzeba tu uwzględnić doświadczenia poszczególnych krajów unijnych w funkcjonowaniu u nich mniejszości muzułmańskich. Takie doświadczenie mają Niemcy, Francja, kraje skandynawskie.

- W przeciwieństwie do Polski...

- Dokładnie, my takiego doświadczenia nie mamy, więc przerzucanie dużej liczby uchodźców np. w Polsce nie jest najlepszym pomysłem. M.in. o to mam pretensje do rządu Ewy Kopacz, bo nic na ten temat nie mówi. Tak samo jak nie tłumaczy zarówno własnym obywatelom, jak i naszym zachodnim partnerom, jakie mamy możliwości w zakresie przyjęcia uchodźców. Ilu możemy przyjąć z dnia na dzień, ilu w ciągu kilku miesięcy, a ilu w ciągu roku. Być może jest tak, że w dłuższej perspektywie mamy możliwość przyjęcia nawet 10 tys. uchodźców. Tego jednak nie wiemy. Tego nie wiedzą też Niemcy.

- Co by mogło to zmienić?

- Po pierwsze, pokazywałoby naszą dobrą wolę, po drugie, uniknęlibyśmy nadmiernych obciążeń. Na pewno rzeczowa dyskusja przysporzyłaby nam wiarygodności w oczach naszych zachodnich partnerów. Oczywiste jest zresztą, że problem uchodźców dotyczy także Polski i chcąc nie chcąc, będziemy się musieli z nim zmierzyć. Łatwiej by jednak było, gdybyśmy na forum Unii racjonalnie wykładali swoje racje i obawy.

Zobacz: Bolesław Piecha: Na to pieniądze muszą być