Paweł Kukiz: Moja "nienawiść"

2015-07-01 4:00

Ledwo skończyło się sobotnie spotkanie WoJOW-ników Kukiza, a już na rozmaitych portalach, stronach i blogach ujawniły się słowa przerażenia i potępienia. Ludzie, których nazwisk nie ma potrzeby wymieniać, skupili się na pełnym wściekłości hejcie: "Kukiz nie ma programu", "Kukiz jest demagogiem", "Kukiz jest chory z nienawiści" - to tylko kilka cytatów.

Tak, jestem chory. Na Polskę. Nie akceptuję sytuacji, w której miliardy złotych są wyprowadzane z Polski przez zagraniczne koncerny. W których polski handel pada, bo nie ma szans z uprzywilejowanymi zagranicznymi sieciami. W której Polacy muszą stawać się niewolnikami we własnym kraju. Jak widać, dla co poniektórych niezgoda na taki stan rzeczy jest przejawem nienawiści. Przejawem tym jest też zapewne postulat stworzenia 460 jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, tak by to ludzie, nie wodzowie partyjni, decydowali, kto zasiądzie w parlamencie. Nie mówiąc już o pomyśle konsensusu gospodarczego między związkowcami, ekspertami i przedstawicielami przedsiębiorców. Zamiast pisanego pod publiczkę programu, który po wyborach partie wyrzucają do kosza, my proponujemy poważną strategię rozwoju Polski. Strategię w wielu ważnych dziedzinach, od gospodarki poprzez funkcjonowanie państwa po naprawę wymiaru sprawiedliwości. Na razie kluczowe jest referendum 6 września, ważne także po to, byśmy się razem policzyli. Po nim będzie czas na przedstawienie pomysłów ekonomicznych i społecznych. Dopracowanych na bazie konsensusu między praktykami - pracodawcami i pracownikami oraz organizacjami eksperckimi, jak np. Centrum im. Adama Smitha czy fundacja Pomyśl o Przyszłości. Wbrew systemowej propagandzie nie ma dziś żadnej wojny klasowej. A wszystkie polskie grupy społeczne mogą wypracować porozumienie. Postulat międzyludzkiej solidarności dowodem na nienawiść? Dla systemowych propagandystów najwyraźniej tak. W sumie to nawet można ich zrozumieć. Jeżeli zdecydowana większość mediów nad Wisłą jest w obcych rękach, oczywiste jest, że postulat zmiany tego stanu rzeczy włodarzom tych mediów nie może się podobać.

W sytuacji gdy postulat staje się realny, podejmować będą nerwowe ruchy. Gdy kilka lat temu podjąłem decyzję o tym, by iść na frontalną wojnę z systemem, w pełni zdawałem sobie sprawę z konsekwencji. Z tego, że zostanę zaatakowany. Brutalność tego ataku w tej chwili jest typowa dla każdego systemu, który chyli się ku upadkowi. I który może zostać obalony nie drogą rewolucji, ale demokratycznych, pokojowych zmian, dzięki zgodzie i solidarności Polaków. I właśnie ta zgoda, porozumienie na przykład związkowców z Solidarności i polskich przedsiębiorców, jest tym, czego najbardziej beneficjenci systemu się obawiają. W ich interesie są Polacy skłóceni, skaczący sobie do oczu, niepotrafiący się porozumieć. Konflikty zatruwające nawet stosunki rodzinne. Jeśli pojawia się ruch, dzięki któremu Polacy mogą współdziałać razem, system może tylko krzyczeć. Im robi to głośniej, tym bliżej jest klęski.

Zobacz jeszcze: Kaczyński MIAŻDŻY Kopacz. Znowu jej to zrobił! Nowy spot PiS