Piotr Szumlewicz: Wyprowadzić religię ze szkół

2015-03-24 3:00

Piotr Szumlewicz w rozmowie z redaktorem Przemysławem Harczukiem.

"Super Express": - Podoba się panu pomysł, by lekcje religii odbywały się w szkole, ale nie były finansowane z budżetu państwa?

Piotr Szumlewicz: - Ja poszedłbym znacznie dalej. Uważam, że religii w ogóle nie powinno być w szkole. Jeżeli żyjemy w demokratycznym państwie, to powinno ono równo traktować wszystkich obywateli. Niezależnie od tego, czy wierzą oni w Buddę, Chrystusa, czy są niewierzący. Nauczanie religii w szkole przeczy tej zasadzie.

- Przecież w szkołach obok religii nauczana jest etyka, na którą mogą chodzić ludzie niebędący katolikami. Osobiście uczęszczałem do szkoły również z niewierzącymi, nikt nikogo za światopogląd nie prześladował...

- Tyle że szczególnie w małych miejscowościach nacisk na to, by dzieci uczęszczały na religię, jest ogromny. Z kolei nauka etyki od lat jest fikcją. Podobnie jak lekcje religii dla przedstawicieli innych wyznań, których tak naprawdę nie ma. W ogóle uważam, że szkoła powinna przekazywać wiedzę, a nie dogmaty. Religia, szczególnie katolicka, przeczy prawom nauki. Dzieci w okresie dorastania, gdy kształtują swoją osobowość, powinny przede wszystkim być uczone krytycznego myślenia, tolerancji, szacunku do różnych form seksualności. Nauka religii to narzucanie tradycyjnego modelu rodziny jako związku jedynie heteroseksualnego, to odrzucanie antykoncepcji. To podważanie praw biologii. Przekazanie poglądów sprzecznych ze współczesną nauką.

- Polemizowałbym. Kościół, choćby pod kierunkiem św. Jana Pawła II, otworzył się na środowiska intelektualne, uniwersyteckie. Broni jedynie tradycyjnej moralności.

- Katolików wiernych ideom Jana Pawła II jest w Polsce może 10 procent. Polacy coraz częściej używają środków antykoncepcyjnych, mają coraz większą wiedzę na temat antykoncepcji czy planowania rodziny. Uważam, że odejść należy zarówno od nauczania, religii, jak i etyki. I przedmioty te zastąpić filozofią, tak, by dzieci mogły poznać wszystkie wielkie systemy. Od Platona poczynając, poprzez Jezusa Chrystusa, na Karolu Marksie kończąc.

- No właśnie - lekcje religii w szkołach zniósł Władysław Gomułka w roku 1956. Przywrócił je w roku 1990 rząd Tadeusza Mazowieckiego. Nie uważa pan, że likwidacja religii teraz byłaby powrotem do prawa z okresu totalitarnego?

- Jak sam pan zauważył, religię ze szkół wyprowadzono po śmierci Józefa Stalina. A więc w najbardziej totalitarnym okresie Polski Ludowej religia w polskich szkołach była nauczana. A sam Józef Stalin chętnie współpracował z polskim Kościołem. Powrót religii do szkół i zaostrzenie ustawy aborcyjnej w III RP to powrót do prawodawstwa totalitarnego.

- Uwięziony w okresie stalinowskim prymas Stefan Wyszyński byłby chyba mocno zdziwiony pańską tezą o "klerykalizmie" stalinowców.

- Uwięzienie prymasa to zupełnie inna historia. Fakty są takie, że władze stalinowskie próbowały dogadać się z polskim Kościołem. Stąd lekcje religii w szkołach czy bardzo restrykcyjna ustawa antyaborcyjna. Podobne prawo istniało w totalitarnej Hiszpanii generała Franco.

- Wspomniał pan o publicznych szkołach. Jednak jak rozumiem, jeśli dzieci i rodzice chcą, by religia była nauczana w katolickich szkołach albo w kościele, byłaby taka możliwość?

- Jeśli księża chcą w kościele prowadzić jakieś kursy, a rodzice i przede wszystkim dzieci chcą w nich uczestniczyć - proszę bardzo. Jednak kształcenie powinno być publiczne. Szkół wyznaniowych być nie powinno.

- Zostańmy przy swoich zdaniach. Szkoły katolickie istniały przecież nawet w PRL...

- Owszem, ja jednak jestem zwolennikiem świeckiego państwa. Szkoły wyznaniowe działają w paru krajach islamskich, w Polsce być ich nie powinno.

Zobacz: Religia w szkołach tak, ale nie za nasze podatki!

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail