Jarosław Flis

i

Autor: red Jarosław Flis

Prof. Jarosław Flis: Są większe problemy niż RODO

2018-05-24 5:39

Prof. Jarosław Flis w rozmowie z Tomaszem Walczakiem. Czy wprowadzenie RODO wpłynie na wyniki wyborów samorządowych?

"Super Express": - "Dziennik Gazeta Prawna" zastanawia się, czy wchodzące jutro w życie słynne RODO, czyli nowe przepisy o ochronie danych osobowych, nie sprawią, że bez zmian w ordynacji wybory samorządowe mogą okazać się nieważne. Jest takie zagrożenie?

Prof. Jarosław Flis: - Oczywiście, siana jest panika w tej sprawie, słychać w różnych miejscach dyskusje na ten temat, ale przepisy o ochronie danych osobowych istniały już wcześniej i nie przeszkadzało to przeprowadzać wyborów. Jedynym realnym problemem mogą być kamery, które wedle zmienionego niedawno prawa mają na żywo pokazywać obraz z komisji wyborczych.

- Może się okazać, że ich obecność będzie łamać przepisy o ochronie danych osobowych na tyle, że uda się oprotestować wyniki wyborów?

- Skuteczne oprotestowanie wyników wymaga jednak decyzji sądów. Pamiętajmy, że przy okazji każdych wyborów pojawiają się protesty, ale z doświadczenia wiemy, że sędziowie nie kierują się przy ich rozpatrywaniu jakimś szczególnym formalizmem. Zwykle kierują się jednak zdrowym rozsądkiem. Tam, gdzie dochodzi o ogromnych naruszeń, nakazują powtórkę wyborów. Gdy jednak rozpatrywane są sprawy, które nie mają wpływu na wynik wyborów, wtedy sądy to przyklepują, bo uznają, że nie ma powodu, by robić wielką aferę.

-Nawet RODO nie powinno być tu problemem?

- Tak sądzę. Te przepisy dla prawidłowego przebiegu wyborów nie powinny być większym problemem.

- Są już głosy, że skoro rządzący nie spieszą się ze zmianami ordynacji uwzględniającej RODO, to może trzeba przesunąć wybory na wiosnę. Załóżmy, że tak by się stało. Komu by to służyło?

- Zacznijmy od tego, komu by to nie pomogło. Otóż na pewno nie pomogłoby to rządzącym. Przesunięcie terminu wyborów spowodowałoby ogromny chaos, który, jak wiadomo, sprawującym władzę nigdy nie służy. A kto by zyskał? Dziś naprawdę trudno to przesądzić. Pamiętajmy, że w przyszłym roku i tak mamy podwójne wybory - na wiosnę do europarlamentu, a jesienią do Sejmu i Senatu. To prawdziwy maraton, który i tak nie służy frekwencji, bo zbyt częste wybory zniechęcają ludzi do głosowania. Jeśli do tego dorzucimy jeszcze wybory samorządowe, to może się okazać, że wpłynie to dramatycznie na frekwencję. W takiej sytuacji trudno określić, komu mogłaby ona służyć. Jedno jest pewne...

- Co takiego?

- Lepiej zmienić ewentualnie kilka rzeczy tak, by wybory samorządowe odbyły się w terminie, niż zmieniać termin wyborów. Chaos nikomu nie jest potrzebny. Zresztą realne problemy wyborców samorządowych nie są natury prawnej, ale organizacyjnej.

- Jak to?

- Choćby w kwestii kamer - nie dość, że zarządzono końską terapię na chorobę, która nie występuje, to jeszcze nie dostarczono na nią leków. Rozmawiałem z wieloma wójtami na ten temat i większość z nich zwraca uwagę, że mogą mieć problem z przygotowaniem lokali wyborczych do prowadzenia transmisji na żywo. Stara wojskowa zasada głosi, że nic tak nie szkodzi autorytetowi przełożonych, jak wydawanie niewykonalnych poleceń. Do tego dochodzą jeszcze problemy z urzędnikami wyborczymi, których zawsze brakuje, a teraz jeszcze będą działać nie na swoim terenie. Do tej pory ci urzędnicy pracowali we własnej gminie, a teraz przyjadą z innych miejsc. Nie wiadomo, jak to wyjdzie w praktyce, bo na poligon doświadczalny wybrano najtrudniejsze i najbardziej skomplikowane wybory. RODO wydaje się w tym kontekście najmniejszym problemem.