Rafał Chwedoruk

i

Autor: ARCHIWUM

Prof. Rafał Chwedoruk: To błąd, że PiS nie zszedł z linii strzału

2016-10-04 4:00

Rządząca partia zbyt łatwo konfliktuje ze sobą społeczeństwo?

"Super Express": - Czarny protest nie jest dowodem, że dzięki swojej niefrasobliwości PiS ma niezwykłą łatwość do mobilizowania ludzi przeciwko sobie?

Prof. Rafał Chwedoruk: - PiS ma pewną strukturalną cechę, która powoduje, że mobilizuje przeciwko sobie część społeczeństwa. Udowodnił to już w 2005 roku, kiedy szybko po objęciu rządów skonfliktował się z wieloma środowiskami i otworzył wiele frontów. Wynika to z tego, że Jarosław Kaczyński i środowisko Porozumienia Centrum wyrastali z ducha kontestacji niektórych aspektów polskiej transformacji i wielowymiarowej zmiany porządku społecznego. Już samo wysyłanie sygnałów pod adresem pewnych środowisk rodziło ich opór. Do tego PiS bardzo szybko natrafił na opór elit opiniotwórczych, co tylko radykalizowało tę partię.

- I to niechęć pewnych środowisk odpowiada za problemy PiS?

- Oczywiście, do tego dochodzi prosty brak umiejętności reagowania na sytuację. To o tyle ryzykowne, że w niektórych sprawach może się skonfliktować z innymi niż te skupione wokół PO, Nowoczesnej czy KOD środowiskami. Te wiadomo, że i tak na PiS nie zagłosują. O wyniku wyborów decydują jednak ci, którzy są gdzieś między tymi głównymi obozami. PiS od czasu do czasu potrafi tych ludzi zwrócić przeciwko sobie.

- W jakich sprawach?

- Tak było choćby w sprawie kultu żołnierzy wyklętych i marszu ku czci Burego, któremu przypisano, jak się potem okazało - wbrew intencjom, patronat prezydenta Dudy. Podobnie jest z kwestią aborcji, w którą PiS niejako sam się wplątał. Partia rządząca mogła odrzucić oba wniesione przez społeczników projekty i zamknąć sprawę. A tak PiS stworzył sobie spory problem, bo w spór o aborcję weszły środowiska często pozapartyjne. To dla rządzącej partii jest najbardziej niebezpieczne. Są tam oczywiście partie polityczne, lecz na protestach pojawia się - niewielka, ale jednak - grupa młodych ludzi.

- Co z nimi?

- Nie rozstrzygną oni o wyniku wyborów, ale kontynuacja obecnej polityki może sprawić, że będzie to grupa, która będzie się orientowała przeciwko PiS. Tak było niegdyś w przypadku Donalda Tuska. Choć tego nie chciał, skonfliktował się on z głównym nurtem ruchu związkowego. Miał przeciwko sobie zarówno Solidarność, jak i OPZZ. Także wojna ze środowiskami kibiców zagrała przeciwko niemu. Chociaż przyniosła mu strategiczne korzyści, to prawie cała generacja 20-latków zaczęła orientować się przeciwko PO.

- Czeka nas powtórka z rozrywki?

- Może tak być. To co prawda mniejszość, ale bardzo aktywna i konfliktując się z nią, PiS nic na tym nie zyskuje. Poparcie konserwatywnej części społeczeństwa i tak ma, bo niezależnie od tego, co partia rządząca zrobi z aborcją, nie ma ona nikogo innego, na kogo mogłaby głosować. Partia Jarosława Kaczyńskiego popełniła w sprawie aborcji duży błąd, nie schodząc z linii strzału. Wiadomo było, że ta kwestia prędzej czy później wróci, a opozycja wykorzysta to, by zmusić PiS do jasnego opowiedzenia się w tym konflikcie. A przecież mogli zadbać o wizerunek partii skoncentrowanej na rewitalizacji państwa, planie Morawieckiego, polityce społecznej czy akceptowanej przez większość Polaków reformie oświaty.

- Kwestia aborcji to wszystko zniweczy?

- Nie wyciszając tego sporu, PiS daje sobie przypisać twarz, której de facto nie ma. Podobnie było już w latach 2005-2007, kiedy po wejściu w koalicję z Romanem Giertychem starzy działacze PiS, związani z Solidarnością i piłsudczycy z przekonania, dali sobie przypiąć łatkę endecji. Nigdy nią nie byli, ale poprzez uwikłanie się w sojusz z Giertychem i dzięki generowanym często przez niego sporom przypisywano PiS cechy lidera LPR. Oczywiście, do powtórki z historii nie musi dojść, ale partia Jarosława Kaczyńskiego z całą pewnością już teraz nie jest beneficjentem tego, co wokół aborcji się dzieje.

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Czego nas uczy sprawa Krzysztofa Piesiewicza?