Przemysław Harczuk

i

Autor: "Super Express"

Przemysław Harczuk: Lustereczko, powiedz przecie

2017-01-31 3:00

Część prawicowych publicystów (z którymi w wielu diagnozach naszej rzeczywistości dotąd się zgadzałem) drze szaty nad kondycją polskiego dziennikarstwa. A jest  ich zdaniem z tą kondycją bardzo źle. Tak bardzo, że nie byle kto, bo sam wicenaczelny tygodnika „wSieci”, wieloletni korespondent „Rzeczpospolitej” w Moskwie oznajmił, że wstydzi się, że niektórzy dziennikarze wykonują ten sam zawód co on. Piotrowi Skwiecińskiemu chodzi o dziennikarzy i redaktorów „Super Expressu”.

Dowodem upadku ma być opublikowanie przez naszą gazetę intymnych esemesów liderów Nowoczesnej. Esemesów prywatnych, ale pisanych nie w zaciszu domowego ogniska, nawet nie po godzinach w hotelu sejmowym, ale na sali plenarnej, w czasie obrad. Gdzie politycy ci, opłacani przez podatników, reprezentują wyborców, którzy na nich głosowali. Ujawnienie tego, że dla liderów partii chcącej uchodzić za poważną siłę opozycyjną czułe słówka są ważniejsze niż procedowane ustawy, jest sprawą znacznie poważniejszą niż sama treść opublikowanych esemesów. Ludzie mają o tym prawo wiedzieć. „Super Express” jest tabloidem. Prócz poważnych treści dostarczamy ludziom sensacji, rozrywki. Taka jest rola tego typu pism na świecie. W Polsce jednak tabloid poza swą rolę wykracza. Gdy większość mediów zmieniła się w tuby propagandowe politycznych środowisk, to „Super Express” jako jedyny zachował pluralizm – to u nas mogli i mogą wypowiadać się ludzie z każdej strony politycznej i ideowej barykady. To u nas pracują dziennikarze o różnych poglądach, od radykalnej lewicy po najtwardszą prawicę. I to my jesteśmy w stanie piętnować fatalne zachowania zarówno polityków PiS, jak i PO, lewicy, Nowoczesnej. I też bywa, że się wstydzimy. Za media względem rządu opozycyjne, które zamiast patrzeć władzy na ręce, oferują jedynie histerię, manipulację, kłamstwo.

A zamiast rzetelnej krytyki tam, gdzie rządowi się należy, oferują jedynie wrzask o końcu demokracji i dyktaturze. Wstydzimy się za media prorządowe, które w programie informacyjnym z pięciu newsów cztery poświęcają hejtowi na opozycję, a piąty dzikiej radości z upadku konkurencji. Wstydzimy się za media konserwatywne, w których głównym osiągnięciem kierownictwa jest wycinanie profesjonalistów i promowanie miernot. Wstydzimy się za lewicowców, którzy swą wrażliwość społeczną kształtują z szemranymi biznesmenami przy drogim szampanie i za prawicowców, których konserwatyzm wyznaczają wizyty w gejowskich klubach, małżeńskie zdrady i terminy kolejnych rozpraw rozwodowych. A przede wszystkim za zdemoralizowanych pseudodziennikarzy, udających świętoszków. Tak, jest za co i za kogo się wstydzić. A z kondycją dziennikarstwa istotnie jest nie najlepiej. Ale zamiast czepiać się tabloidów, spójrzcie najpierw w lusterko, panowie…