Przemysław Harczuk: Nieważne jak, byle do przodu

2015-05-25 4:00

Przemysław Harczuk: Nie zapomnimy o słowach Adama Michnika, który tych, którzy ośmielili się poprzeć Pawła Kukiza, określił mianem gówniarzy. Czy słowach profesora Janusza Czapińskiego, który żądał, by krytycy systemu politycznego w Polsce z kraju najlepiej wyjechali. Czy Tomasza Lisa, dziennikarza niezależnego tak bardzo, że dla zdyskredytowania Andrzeja Dudy posłużył się fałszywym blogiem jego córki.

Niezależnie od ostatecznego, niesondażowego wyniku wyborów prezydenckich salon spod znaku zgody, pojednania i dorzynania watahy już poniósł klęskę. Czy ostateczny upadek nastąpi jesienią, czy za pięć lat, jest on już przesądzony. Z prostej przyczyny - dla ratowania pozycji prezydenta Komorowskiego salon ów musiał pokazać swoją prawdziwą twarz. Zrzucić owczą skórę. Nie zapomnimy o słowach Adama Michnika, który tych, którzy ośmielili się poprzeć Pawła Kukiza, określił mianem gówniarzy. Czy słowach profesora Janusza Czapińskiego, który żądał, by krytycy systemu politycznego w Polsce z kraju najlepiej wyjechali. Czy Tomasza Lisa, dziennikarza niezależnego tak bardzo, że dla zdyskredytowania Andrzeja Dudy posłużył się fałszywym blogiem jego córki. Wreszcie sam Bronisław Komorowski, który w obu debatach zarzucił asystentce Dudy Magdalenie Żuraw poparcie dla kamienowania ludzi w Iranie. Że publicystka nic takiego nie napisała, przeciwnie - nazwała kamienowanie barbarzyństwem - dla prezydenta nie miało znaczenia. Podobnie jak fakt, że profesor Szczerski o państwie wyznaniowym pisał w opowiadaniu science fiction, w dodatku będącym wylosowanym zadaniem na studiach doktoranckich. Komorowski zasugerował, że profesor, kandydat na doradcę Andrzeja Dudy, chciał państwa wyznaniowego. Przekłamanie? Ważne, żeby okazało się skuteczne.

Gazeta z Czerskiej, która innym zarzuca polityczne zaangażowanie, w ostatnim dniu kampanii kilkanaście stron poświęciła głaskaniu urzędującego prezydenta i hejtom na Andrzeja Dudę. Pod odredakcyjnym tekstem popierającym Komorowskiego znalazł się atakujący Dudę felieton dziennikarki, która dzień wcześniej prowadziła prezydencką debatę.

Łatka obozu nienawiści PiS i prawicy w ogóle przyprawiona została m.in. po skandalicznych słowach Ludwika Dorna (dziś sympatyka PO) o braniu lekarzy w kamasze. Przeciwna strona określiła się wtedy jako obóz zgody i pojednania. Teraz maski opadły. Zza pleców Bronisława Komorowskiego wyglądają chorzy z nienawiści, przekonani o swej wielkości medialni pałkarze. A zza dumnie noszonego sztandaru Solidarności - generałowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Ujawnienie tej prawdy jest ich porażką.

Zobacz: Marek Król: Współcześni okupanci Polski