Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Sławomir Jastrzębowski: Przykra sprawa, nie lekceważyłbym jej

2016-05-11 22:00

14 czerwca 2014 o godzinie 8.26 rano Donald Tusk na portalu internetowym opublikował krótki, znamienny komunikat: "Przykra sprawa. Nie lekceważę jej". Był to początek zmierzchu złotej Platformy Obywatelskiej. Bowiem 14 czerwca 2014 roku tygodnik "Wprost" opublikował fragmenty nagrań z restauracji Sowa i Przyjaciele i Amber Room zaczynające tak zwaną aferę taśmową. Pamiętam pierwsze reakcje polityków PO i ich przyjaciół biznesmenów. Obok słów "przykra sprawa" można by usłyszeć: "oj tam, oj tam, nic się nie stało, wielkie mi co" albo "ścigać to chamstwo, które to nagrało i opublikowało".

Mało kto zdawał sobie wtedy sprawę z niszczącego potencjału nagrań, które całkowicie przemeblowały scenę polityczną. Naprawdę nie wiem, dlaczego te akurat słowa Donalda Tuska przyszły mi wczoraj na myśl, kiedy oglądałem audyt PiS dotyczący rządów PO. Może z powodu podobnego lekceważenia polityków PO przedstawianych ustaleń? Może. Warto uzmysłowić tu sobie, że polityków mogą zdmuchnąć nastroje, niekoniecznie przestępstwa. Nastrojów nie wolno lekceważyć. Nikt z bohaterów afery taśmowej nie trafił do więzienia, ale prawie wszyscy stracili znaczenie i posady. To oczywiste, że wczorajszy audyt PiS przedstawiający rządy poprzedników jest polityczny, nieobiektywny i jakoś tak niesprawiedliwy. To oczywiste, że dziś już nie pozbawi pracy nikogo z PO. Ale nie zapominajmy o wyjątkowym połączeniu faktów i nastrojów. Faktem jest, że prezes kontrolowanej przez państwo spółki Orlen nie wymyślił prochu, więc dlaczego w roku 2015 zainkasował w przeliczeniu na każdy miesiąc po 550 tys. zł? 550 tys. za miesiąc? Tego się nie da mądrze wyjaśnić. Można próbować ująć to w uczone słowa, ale zawsze pobrzmiewać będzie zwykłym krętactwem.

Faktem jest, że polskie państwo pomogło swoją biernością i bezczynnością okraść tysiące Polaków przez cwaniaków z Amber Gold, a syn Donalda Tuska zarabiał pieniądze od spółki kontrolowanej przez głównego oszusta. To są fakty, podobnie jak faktem jest, że syn Tuska poczuł się obrażony przez media i walczy z nimi w sądach. Z "Super Expressem" też. Moim zdaniem zamiast walczyć, mógł pomyśleć i nie kierować się chciwością, ale to moje prywatne zdanie. Faktem jest, że do tej pory polskie państwo nie ustaliło, kto ukradł i gdzie wywiózł setki milionów zrabowanych Polakom, bo w to, że mózgiem tej filmowej operacji był oszust siedzący na ławie oskarżonych, mało kto wierzy. Nie czas, nie pora i za mało miejsca, żeby pisać tu dalej o szczegółach tego dobrego, moim zdaniem, audytu. Oczywiście, ktoś może mi zarzucić, że oceniając partyjny, PiS-owski audyt, stawiam się po jednej ze stron. Moje uzasadnienie jest inne i proste. Pamiętaj PiS-ie, że rządzisz, i że któregoś dnia przestaniesz, a jak przestaniesz, to partia, która przejmie władzę, zrobi ci audyt. Mam nadzieję, że będzie bezlitosny, więc rządź tak, żeby twoim symbolem nie były złote mercedesy, tylko troska o ludzi, którzy 550 tys. zł nie zarabiają przez miesiąc. Zwykli ludzie tyle zarabiają przez całe życie.

ZobaczSławomir Neumann: Schetyna nie będzie leżał na deskach