Rafał Dzięciołowski

i

Autor: Screenshot youtube

Rafał Dzięciołowski: Trzeba realnych działań, a nie deklaracji

2017-04-10 4:00

Od rządu zamiast werbalnych deklaracji oczekiwać powinniśmy realnych działań - twierdzi Rafał Dzięciołowski w Super Expressem.

"Super Express": - Mija siedem lat od tragicznej śmierci prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Jaka jest spuścizna jego polityki?

Rafał Dzięciołowski: - Przede wszystkim możemy rozmawiać o polityce wschodniej. Po pierwsze, była to polityka zbudowana na pewnej wizji uwzględniającej nasze realia geopolityczne. Była głęboko osadzona w naszej tradycji, co nie znaczy, że była anachroniczna. Wręcz przeciwnie, co potwierdzają wydarzenia w trakcie kadencji Lecha Kaczyńskiego i po jego śmierci. Wszystkie wnioski, jakie Lech Kaczyński stawiał w roku 2007, 2008, 2009 i 2010, znalazły potwierdzenie w faktach. Poczynając od rosnącego zagrożenia rosyjskiego, poprzez próbę wybicia się na niepodległość narodów wschodnich po drastyczne działania Rosji na rzecz uniemożliwienia tych wolnościowych dążeń i odbudowy imperium w granicach dawnego ZSRR.

- A na czym polegała w praktyce polityka Lecha Kaczyńskiego?

- Działania Lecha Kaczyńskiego opierały się na wspieraniu podmiotowości krajów, które powstały po rozpadzie Związku Sowieckiego. Mam przekonanie, że właśnie to stanowiło o wyjątkowości polityki Lecha Kaczyńskiego, zarazem było przyczyną szczerej, głębokiej nienawiści, jaką do polskiego prezydenta żywił Władimir Putin. Dla Rosji nie ma bowiem większego zagrożenia niż udowodnienie, że kraje, które kiedyś należały do sowieckiej strefy wpływów, wybijają się na niepodległość. Ten wyjazd do Tbilisi, tak okrutnie i niesprawiedliwie oceniany przez Platformę Obywatelską, miał fundamentalne znaczenie. Pokazywał, że w przestrzeni międzynarodowej powinien być słyszalny głos krajów, takich jak Litwa, Ukraina, Polska, jeszcze w dodatku w obronie Gruzji. To pokazuje, jak ważny był w tamtym czasie głos Polski. Dziś takiego głosu już nie ma.

- Od 2008 r. sytuacja się jednak zmieniła. Mamy wojnę na Ukrainie, coraz bardziej agresywną politykę Rosji.

- To niebezpieczeństwo zagraża nie tylko Ukrainie, ale wręcz istnieniu państwowości polskiej. Lech Kaczyński doskonale to przewidział. Dlatego w stosunkach z Ukrainą z jednej strony zdecydowanie mówił o złych kartach we wzajemnej historii obu narodów, mówił mocno o rzezi wołyńskiej, ale też o polskich akcjach odwetowych. Uważał też jednak, że wspieranie państw takich jak Ukraina czy Litwa, ich niepodległości, jest polską racją stanu.

- Minęło osiem lat. Dziś rządzą politycy odnoszący się do dziedzictwa śp. Lecha Kaczyńskiego. Czy możemy powiedzieć, że jego polityka jest kontynuowana?

- Moim zdaniem od rządu zamiast werbalnych deklaracji oczekiwać powinniśmy realnych działań. Pomnikiem dla Lecha Kaczyńskiego byłaby polityka budująca silną Polskę w gronie silnych i przyjaznych państw wschodu - Ukrainy, państw bałtyckich, krajów Kaukazu, w granicach możliwości także Białorusi i Mołdowy. Powinniśmy się zdobyć na większą aktywność i determinację. Na przykład na Ukrainie toczy się walka o dusze i umysły Polaków i Ukraińców. Jeśli nie podejmiemy dialogu, dotychczasowe mosty między naszymi narodami ulegną ruinie. Dlatego oczekiwałbym nie mówienia o wspaniałej polityce wschodniej Lecha Kaczyńskiego, ale rzeczywistego sięgnięcia po dziedzictwo tej polityki. Polityki, z której w czasie rządów PO całkowicie zrezygnowano. A dziś nie nawiązuje się do niej wystarczająco.