Czarna ziemia

i

Autor: materiały prasowe

Rasowy anarchizm i upadek państw. Recenzja książki Timothy'ego Snydera „Czarna ziemia. Holocaust jako ostrzeżenie”

2015-10-15 13:18

Znakomity amerykański historyk, specjalizujący się dziejach Europy Wschodniej, dał się poznać polskiemu czytelnikowi swoją poprzednią książką „Skrwawione ziemie”, w której opisał dzieło zniszczenia, którego dokonał Hitler do spółki ze Stalinem w naszej części Europy. „Czarną ziemię” można uznać za ciąg dalszy tej samej historii. Tym razem Snyder skupia się na Holocauście.

Zadaniem, które autor postawił przed sobą, było nowe spojrzenie na przyczyny masowej zagłady Żydów. Potrzebne, w jego opinii, gdyż tylko dobrze je rozumiejąc, jesteśmy w stanie zapobiec powtórce z historii. Czego, zdaniem Snydera, nie rozumiemy? Przede wszystkim nie do końca zdajemy sobie sprawę z prawdziwej natury hitlerowskiej ideologii. Amerykański historyk dowodzi, że przywódca III Rzeszy nie myślał w stereotypowych kategoriach państwa i narodu. Miał znacznie szerszą perspektywę, widząc świat przez pryzmat darwinowskiej walki o byt poszczególnych ras, która to walka miała się toczyć poza wszelkimi zasadami, które znaliśmy do tej pory. Snyder nazywa Hitlera rasowym anarchistą, któremu chodziło o wywołanie globalnego chaosu, z którego miał narodzić się nowy świat zdominowany przez Niemców. Jego walka miała charakter walki o kurczące się zasoby ziem uprawnych. Lebensraum miał zapewnić Niemcom samowystarczalność, a podbijanie ziem Europy Wschodniej, które były przedmiotem jego kolonialnych marzeń, miało mieć w sobie coś z podboju Dzikiego Zachodu. W tej myśli, szczególne miejsce, co jasne, zajmowali Żydzi, których Hitler postawił poza nawiasem ludzkości. Byli jego przeciwnikiem, ponieważ uważał, że to Żydzi odpowiadają za uniwersalistyczne zasady rządzące światem. Zasady, które uniemożliwiały rasową walkę na śmierć i życie.

Sama psychopatyczna ideologia nie wystarczała jednak, aby pozbyć się Żydów. Snyder przekonująco tłumaczy, że Holocaust mógł zaistnieć w pewnych specyficznych okolicznościach. Te specyficzne okoliczności zakładały niszczenie podbijanych państw i jego instytucji. Dopiero w próżni prawnej Żydzi mogli stać się przedmiotem masowej eksterminacji. Nie przez przypadek, zdaniem Snydera, Holocaust zaczął się nie w momencie przejęcia przez Hitlera władzy w Niemczech, a nie nawet nie w momencie najazdu na Polskę we wrześniu 1939 r. Sprzyjające warunki stworzyły się dla niego dopiero po inwazji III Rzeszy na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r.

Wkraczając na dawne ziemie II RP, anektowane przez Moskwę na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow, Niemcy stworzyli sferę podwójnej okupacji. Podwójna destrukcja państwa dokonana najpierw przez Stalina, a potem przez Hitlera i wiążący się z tym upadek instytucji sprawił, że Żydzi znaleźli się poza nawiasem społecznym. Nie chroniło ich obywatelstwo jakiegokolwiek kraju, jego biurokracja czy polityka zagraniczna. Wykorzystując mit judeobolszewizmu i zaangażowanie miejscowej ludności – Polaków, Ukraińców, Białorusinów, a potem także Litwinów czy Łotyszy – w państwo sowieckie, dzięki zbrodniom na Żydach Niemcy stworzyli pewnego rodzaju czyściec i formę wykazania swojej lojalności wobec nazistowskiego reżimu. Tylko w takich warunkach Holocasut mógł się rozpocząć.

Dla polskiego czytelnika „Czarna ziemia” jest o tyle ciekawa, że wpisuje się w trwającą od kilku lat debatę nt. polskiej odpowiedzialności za los ludności żydowskiej. Dynamikę nadaje jej odniesienie się do tez Jana Tomasza Grossa, który na łamach swoich publikacji oskarża Polaków o współudział w Holocauście, tłumacząc go antysemityzmem naszych przedwojennych współobywateli. Choć Snyder ceni Grossa, to w swojej książce bardzo mocno – choć nie bezpośrednio – polemizuje z tezami polskiego socjologa. Antysemityzm, owszem, istniał wśród ludności Polskiej, tak jak istniał wśród Ukraińców, Białorusinów, Rosjan i innych nacji ówczesnej Europy, ale samo jego występowanie nie tłumaczy udziału w pogromach – tłumaczy autor „Czarnej ziemi”. Dochodziła do tego celowa polityka niemiecka, która dążyła do wciągnięcia miejscowej ludności w dzieło Holocaustu. Chodziło o wykorzystanie czynnika politycznego, materialnego czy psychologicznego, by zachęcić ją do współpracy. Wbrew oczekiwaniom nazistów, miejscowa ludność wcale nie ruszyła masowo do pogromów, kiedy zaistniała taka możliwość. Potrzeba było odpowiednich zachęt, które nie w każdym zresztą podbitym regionie dawały oczekiwane przez nazistów rezultaty. Ludowy antysemityzm po prostu nie wystarczył, by w ludziach obudzić ich najniższe instynkty.

Na pewno przez ten pryzmat książka Snydera będzie w Polsce czytana. Ale nie tylko z tego względu jest ona ciekawa. Tytaniczna praca amerykańskiego historyka sprawiła, że dostajemy do rąk wyczerpujące źródło wiedzy na temat źródeł Holocaustu i nowatorskie ujęcie tej tematyki. To sprawia, że jeszcze długo będziemy wokół tej książki dyskutować.

Timothy Snyder, „Czarna ziemia. Holocaust jako ostrzeżenie”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015