Skowron: Gdyby Polska była Katalonią

2017-10-02 7:00

Hiszpański rząd zamyka własnych obywateli w więzieniu za poglądy i leje na ulicy Katalończyków, demonstrujących w sprawie niepodległości. Co na to Unia Europejska i Rada Europy? Łeb w piasek i ogłaszanie, że "to wewnętrzna sprawa Hiszpanii". Polski rząd zgłasza projekt (jeszcze nie prawo!) ustaw o sądownictwie, które "mogą naruszać" europejskie normy? No faszyzm i koniec demokracji! Trzeba wszczynać różne, groźnie brzmiące procedury i grozić nam Timmermansami.

Prawo narodów do samostanowienia i europejskie prawa człowieka i obywatela są jednak tematem znacznie poważniejszym niż pajacowanie europejskich polityków obrażonych na wynik wyborów w Polsce. To naprawdę podstawowe prawa, które obecnie są w jednym z krajów UE łamane.

Polskim władzom niewygodnie jest zajmować stanowisko w sprawie niepodległości Katalonii. Polacy jako naród powinni jednak jednoznacznie sympatyzować z ich dążeniami do oderwania się od Hiszpanii.

Wiem, że wielu od razu zareaguje przykładami Śląska albo Kosowa, pokazując, że Polsce niepodległość Katalonii mogłaby zagrozić. Tymczasem przypadek Katalonii można porównać do Szkocji, ale na pewno nie do Śląska albo Kosowa.

Katalończycy są odrębnym narodem, z odrębną kulturą, językiem, świadomością narodową i wszystkimi atrybutami, jakie przyjdą nam do głowy. Są odrębnym narodem według prawa hiszpańskiego i europejskiego. Ze zdobywającymi w wyborach większość ugrupowaniami niepodległościowymi.

Ślązacy nie są narodem według żadnego prawa. Ostatnim, bodaj jedynym w ciągu dekad wybuchem ich tożsamości, było deklarowanie "na złość Kaczorowi" narodowości śląskiej w spisie powszechnym. Dlatego, że powiedział coś o "ukrytej opcji niemieckiej". Samo pokrzykiwanie, żeby "Polska się pier..." przez śląskiego pisarza Twardocha to jeszcze trochę za mało, by narodem się ogłosić.

Podobnie nietrafne jest porównanie do Kosowa. To nie jest żaden naród. To po prostu mniejszość albańska z Serbii. Serbii, którą USA i Unia (a wraz z nią niestety Polska) ukarała stworzeniem w Europie drugiej Albanii. I utrzymując ten sztuczny twór, bo dotacje z UE chyba do dziś są głównym źródłem dochodu tego "kraju". Katalonii by to nie groziło.

Od kilku dni obserwuję w mediach korowód polskich polityków i publicystów, którzy labiedzą, że "nie rozumieją Katalończyków", którzy "postępują nieracjonalnie". Że ta Hiszpania "przecież nie taka zła", bo jest autonomia. Że to "nie jest III Rzesza", że "referendum nielegalne".

Jeżeli polski polityk, czy za przeproszeniem "intelektualista", nie rozumie dążenia jakiegoś narodu do niepodległości, to jest dla mnie dziwadłem nierozumiejącym własnej historii.

Wyobraźmy sobie, że w 1918 roku nie ma prezydenta Wilsona i Polska nadal pozostaje pod zaborami. Mija nie 150, ale 250 lat pod zaborami. I politycy w całej Europie słyszą, że Polacy chcą referendum niepodległościowego. I dziwią się, jak dziś Katalończykom: po co?! Przecież Niemcy takie bogate, więc ci z zaboru niemieckiego stracą ekonomicznie. Przecież Rosja to taki duży rynek, a ten polski taki podobny do rosyjskiego! No i przecież referendum jest sprzeczne z konstytucją Rosji, a więc nielegalne. No wariaci!

Dokładnie tacy wariaci, jak dziś Katalończycy.

Zobacz także: Rafał Górski: Miasto rozkradane przez prywatnych

Polecamy również: Jan Olszewski: Ziobro za bardzo przywiązał się do swoich pomysłów

Przeczytaj ponadto: Tomasz Walczak: Dziecko to nie przywilej najbogatszych