Gen. Waldemar Skrzypczak

i

Autor: Piotr Bławicki Gen. Waldemar Skrzypczak

Skrzypczak: Sojusz obroni wschodnią flankę

2016-07-09 7:35

Waldemar Skrzypczak, generał broni w stanie spoczynku w rozmowie z "Super Expressem" o szczycie NATO i sytuacji geopolitycznej w Europie:

"Super Express": - Czy szczyt NATO w Warszawie będzie historycznym wydarzeniem dla bezpieczeństwa Polski po 1989 roku?

Gen. Waldemar Skrzypczak: - Ten szczyt jest historycznym wydarzeniem, ponieważ historia bezpieczeństwa w Europie jest bardzo skomplikowana. Nam to bezpieczeństwo jest potrzebne. To, co się wydarzy w najbliższych dniach w Warszawie, będzie dowodem, że NATO jest zdeterminowane, żeby bronić swojej wschodniej flanki.

- Mógłby pan generał przypomnieć Czytelnikom, jak będzie wyglądało wzmocnienie wschodniej flanki?

- Ilość sił, która jest dedykowana do stacjonowania w Polsce, jest niewielka. To będzie wzmocniona batalionowa grupa bojowa. Na flance wschodniej będą cztery wzmocnione bataliony. Z politycznego punktu widzenia jest to znacząca liczba. Po raz pierwszy te wojska będą ulokowane w Polsce. Do tej pory wojska sojusznicze nie stacjonowały w Polsce w sposób trwały. Poprzez rotację tych sił wciąż będziemy mieli zapewnioną obecność wojsk NATO. Wojsko Polskie będzie miało obok siebie siły, które będą zdolne podjąć wspólne szkolenie z siłami polskimi. W razie zagrożenia naszego bezpieczeństwa wojska NATO zapewnią obronę i stworzą warunki, aby na teren Polski przybyły siły zasadnicze Sojuszu. One będą brały udział w operacji obrony Polski.

- Jaka będzie liczebność wojsk NATO stacjonujących w Polsce?

- 4 bataliony to będzie ok. 5 tys. żołnierzy.

- Dzięki tej pomocy NATO możemy czuć się pewnie i bezpiecznie. Czy może to jest tylko prowizoryczne wsparcie Sojuszu?

- Z punktu widzenia politycznego jest to bardzo duży gest ze strony NATO. Sojusz pokazuje wolę walki o wschodnią flankę. Wojskowo to niewiele znaczy, bo batalionowa grupa bojowa w przypadku agresji rosyjskiej to jest kropla w morzu potrzeb. Zakładam, że są przygotowane plany wzmocnienia sił na terenie Polski poprzez przerzut wojsk w przypadku zagrożenia naszego bezpieczeństwa.

- Obozy polityczne w Polsce wciąż się kłócą o sukces związany z polską armią. Jak pan ocenia te przepychanki? Kto w tym sporze ma rację - obecna władza czy poprzednia?

- Rozmowy trwały już od wielu lat. Cały czas obozy polityczne, które rządziły w Polsce, chciały zapewnić obecność wojsk NATO w Polsce. Uczestnikiem tych działań byli prezydent Kwaśniewski, prezydent Kaczyński i prezydent Komorowski, a teraz prezydent Duda. To nie stało się wczoraj czy przedwczoraj. Obecna władza ma zaszczyt być tymi, którzy będą mogli spijać śmietankę związaną z ustaleniami na szczycie NATO. Niech obecna władza pamięta, że nie tylko ona jest twórcą tego sukcesu. Przed nimi było jeszcze wielu innych. Trzeba pamiętać, że armia musi być apolityczna. Nie może być narzędziem gry politycznej. Politycy muszą do tego dojrzeć.

- Na wschodniej flance NATO ma być ulokowana ciężka brygada pancerna. Czy ta brygada będzie wykorzystana?

- Ta brygada będzie ulokowana w czterech państwach: w Polsce, na Łotwie, na Litwie i w Estonii. Jej dowództwo może będzie w Polsce. To jest kolejny gest polityczny, ale wojskowo niewiele znaczący. Chociaż poprawia to samopoczucie społeczeństwa, kiedy ludzie widzą wojsko amerykańskie czy brytyjskie w swoim kraju.

- Jaka będzie reakcja Rosji na wzmocnienie wschodniej flanki NATO?

- To nie przestraszy Putina. Putin wie, że NATO nie dokona agresji na Rosję. Putin nie ma się czego bać. Natomiast prezydent Rosji traci wpływy w regionie, gdzie Rosja miała wpływy. Jedną z idei Putina, kiedy przejął władzę w Rosji, była odbudowa imperium rosyjskiego i stref wpływów. Byłe kraje Układu Warszawskiego wyłamują się z planu Putina. To go najbardziej irytuje. Putin w regionie, gdzie znajduje się nasz kraj, bezpowrotnie traci wpływy. Kiedyś jego strefa wpływów była do Odry, a teraz jest do Bugu.

- Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podkreślał, że po warszawskim szczycie chce spotkać się z przedstawicielami Rosji. Co z tego spotkania mogłoby wyniknąć?

- Jeżeli chcemy zachować pokój, to musimy utrzymać dialog. Niezależnie od tego, czy wojska wzajemnie się odstraszają. Musimy ciągle debatować o zachowaniu pokoju, o zagrożeniach oraz o konfliktach, które mogą zaistnieć.

- Kolejnym zagrożeniem jest ISIS. Czy bataliony umieszczone na wschodniej flance NATO będą w stanie powstrzymać ataki terrorystów?

- Te bataliony mają zupełnie inne przeznaczenie. Chociaż w sytuacji globalnego zagrożenia terrorystycznego wojska te mogą brać udział w różnych operacjach zapewniających bezpieczeństwo. Na terenie Polski są inne siły, które są zdolne do walki z terroryzmem.

- Czy decyzje podjęte w trakcie szczytu NATO będą miały przełożenie na politykę międzynarodową?

- Ustalenia już zapadły. Dotyczyły one umieszczenia wojsk na terenie Polski. Kolejne założenie to uzgodnienie działań politycznych związanych z południową flanką NATO. Dowódcy strategiczni dostaną od polityków uprawnienia do tego, aby w sytuacjach nagłego zaskoczenia bez zgody polityków przemieszczać wojska. Sytuacja związaną z Rosją, z Ukrainą czy z Gruzją jest już przesądzona. Tego już nikt nie odwróci. Krym jest bezpowrotnie utracony, Rosja go nie odda. Cena jest zbyt wysoka. Żaden sojusznik NATO nie chce zapłacić wysokiej ceny, żeby pomóc Ukrainie odzyskać Krym. Chociaż powinny rozpocząć się pod egidą NATO rozmowy pokojowe Rosji z Ukrainą. Tego pokoju nie ma i jest on potrzebny. Putin myśli o pokoju z Ukrainą, tylko że on chce to zrobić na swoich warunkach.

- Nie obawia się pan powrotu zimnej wojny?

- Wszystko zmierza do tego, że zimna wojna prawdopodobnie będzie. Jednak będzie miała odmienny charakter i innych graczy. Teraz wszystko wskazuje na to, że Rosja mięknie i Putin też. Trzeba mieć na uwadze wewnętrzną sytuację w Rosji i osamotnienie w relacjach międzynarodowych.

- Putin sam sobie nie poradzi?

- Putin wyłącznie dla Rosjan jest przywódcą świata. Rosyjska propaganda jest bardzo kreatywna i wykreowała go na potężnego gracza. Putin to papierowy niedźwiedź, który jest coraz słabszy. Rosji nie stać na długotrwałą wojnę. Wojna z NATO Rosję by zniszczyła. Rosja nigdy by się nie odrodziła w takim kształcie, w jakim jest obecnie. Putin ma tego świadomość. Polacy nie powinni obawiać się Putina. On jest za słaby, żeby nam zagrażać.

- Jeżeli Putin nie jest zagrożeniem, to kto albo co może zagrozić naszemu bezpieczeństwu?

- Polski rząd postanowił wysyłać wojska na Bliski Wschód na wojnę w ramach koalicji przeciwko ISIS.

- Po co wysłaliśmy te wojska?

- Terroryzm nam zagraża tak samo jak innym państwom Europy Zachodniej. Jeżeli mamy walczyć z terroryzmem, to walczmy u jego źródeł, a nie w Polsce. W 2003 roku pojechaliśmy na wojnę z terroryzmem. Ta wojna cały czas trwa.

Zobacz także: Jarosław Gowin w rozmowie z naczelnym "Super Expressu": Oskarżeni ws. Amber Gold to tylko płotki