Sławomir Broniarz

i

Autor: Marcin Smulczyński

Sławomir Broniarz: Brak bałaganu to zasługa dyrekcji i nauczycieli

2017-09-19 4:00

Czy polską szkołę ogarnął chaos? Związkowcy o pierwszych tygodniach reformy edukacji.

"Super Express": - Minęły dwa tygodnie od wejścia w życie reformy edukacji. Które z pańskich obaw się sprawdziły, a które jednak okazały się przesadą?

Sławomir Broniarz: - Problem podstawowy to deklaracje składane przez panią minister, że nie będzie zwolnień.

- Są?

- Niestety, są. Owszem są pewne ruchy kadrowe minimalizujące te zagrożenia, kilkudziesięciu nauczycieli otrzymało umowy czasowe, na rok, na zastępstwo, na kilkadziesiąt godzin. To nie zmienia stanu rzeczy, że zwolnienia są.

- Ministerstwo odpowiada, że reforma stworzy 10 tys. miejsc pracy, bo klasy nie będą przechodziły z podstawówki do gimnazjum, gdzie były zagęszczane, ale pozostaną w tej samej strukturze. Podobnie zwiększy się liczba godzin w szkołach.

- Jest prawda czasu i prawda ekranu. Pani minister mówi o tych miejscach pracy, ale to wcale nie musi się przełożyć na pełne etaty. I nie zawsze działa ten prosty przelicznik, że jedna klasa podstawówki pozostaje w podstawówce i nie jest zagęszczana.

- Z tego co widziałem, to działa.

- Nie zawsze, nie wszędzie. Wiem już o wykorzystywaniu reformy przez niektóre samorządy, które zbijają dwie mniejsze klasy w większe. Bardzo bym dopingował panią minister Zalewską, żeby to powstanie nowych miejsc pracy się powiodło. Naprawdę! Tyle że często wygląda to jak łączenie etatów w różnych szkołach. Rekordzistce z Podkarpacia zaproponowano połączenie godzin w ośmiu szkołach. Być może pani minister liczy dwie godziny w jednej szkole już jako etat, ale to nieporozumienie.

- Największą obawą, która miała nawet rozłożyć partię rządzącą, był totalny bałagan po reformie. Także organizacyjny, z salami itd. Obserwowałem to w jednej ze szkół w Lęborku przez dwa tygodnie i te obawy się nie potwierdziły.

- Brak tego bałaganu jest często ogromną zasługą dyrekcji, nauczycieli i rodziców. Mamy jednak także sygnały, np. z Warszawy, że jest przedłużanie zajęć. Są problemy z planem zajęć dla nauczycieli, kiedy nauczyciel ma co drugą godzinę okienko. I wszelkie sukcesy pani minister i reformy naprawdę mnie cieszą, bo szkoła staje się dzięki nim normalna. Niestety, nie wszędzie tak jest.

- Największy problem jest w największych miastach?

- Niekoniecznie, są problemy z dowozami w małych miastach, na wsiach... Choć rzeczywiście w dużych ośrodkach to także gęstość szkół, problemy z utrzymaniem budynków, które trudniej zagospodarować, a utrzymać trzeba. Potwierdziła się także obawa, że są większe wydatki, niż się spodziewano. Samorządy sygnalizują, że reforma nie jest "bezkosztowa". Rodzice sygnalizują problem z podręcznikami.

- MEN, ale i wielu nauczycieli mówi, że to akurat mniej istotne, bo ważna jest podstawa programowa...

- To prawda, ale dla uczniów jest to jednak dyskomfort.

- Jest też jedna rzecz, za którą być może pan minister Zalewską pochwali. To chyba pierwszy raz w dziejach, kiedy dyskusji o zmianach w oświacie nie zaczynało się od refrenu o likwidacji Karty nauczyciela.

- Niestety nie mogę się z tym zgodzić.

- Chciałby pan likwidacji Karty nauczyciela?!

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Zawsze jestem za rządem, z tym że nie zawsze

Przeczytaj też: Jarosław Flis: Prezydent zakwestionował przywództwo prezesa

Polecamy: Prof. Antoni Dudek: Nie grozi nam rosyjska agresja

- Skąd! Chodzi o to, że minister Zalewska likwiduje Kartę nauczyciela po cichu, tylnymi drzwiami.

- Jak?

- Niech pan sprawdzi postanowienia rządu z 13 września. Jest tam zapis, że szkoły niekoniecznie muszą być prowadzone przez jednostki samorządu terytorialnego. Mogą być prowadzone przez każdego, na przykład dziennikarza "Super Expressu". I taki ktoś na pewno nie zatrudniłby nauczycieli na zasadach Karty nauczyciela.

- Nie zna pan dziennikarzy "Super Expressu". Mają złote serca.

- To powiedzmy, że inni i kierowaliby się jednak kryterium zysku. Pani minister Zalewska ma na pewno w porównaniu do wielu jej poprzedników jedną zaletę. Ma zdecydowanie większą determinację, by wprowadzać zmiany w oświacie. Tyle że wektor tej determinacji skierowany jest nie w tę stronę, co trzeba.