Sławomir Jastrzębowski komentuje: Alkomaty i ćpunomaty

2014-01-09 3:00

Po tragedii w Kamieniu Pomorskim premier Tusk zaproponował, żeby na wyposażeniu każdego samochodu obowiązkowo znajdował się alkomat.

W ten sposób osoby "wczorajsze", czyli po prostu skacowane, czyli po prostu takie, w krwi których ciągle słania się alkohol, nie miałyby wymówki, że nie wiedziały, bo myślały, że są już wytrzeźwione. Sporo komentatorów ów pomysł premiera wyśmiało z różnych powodów. No bo jak to? Ktoś, kto wsiada do samochodu, nie wie, czy wytrzeźwiał? Jeżeli ma choćby cień podejrzenia, że nie, to nie powinien siadać za kierownicą! Jeśli jednak obowiązek posiadania alkomatów w samochodach miałby uratować życie choćby jednej osobie, to może warto go wprowadzić? Sprawa wymaga namysłu.

Rodzi się jednak poważne pytanie: jeśli alkomaty mają się znajdować w samochodach każdego rodaka, to czy ćpunomaty nie powinny się znaleźć w autach tych, którzy przyznają się do zażywania narkotyków i pochwalają na przykład palenie marihuany? Coraz więcej ćpunów jawnie przyznaje się do tego, że zażywa narkotyki. Co więcej, te podniszczone mózgi nawet się tym oficjalnie i pod nazwiskami przechwalają. Sądzicie Państwo, że ćpun, któremu na przykład marihuana robi właśnie z mózgu melasę, będzie miał opory przed kierowaniem samochodem? Pewnie będą też tacy narkomani, którzy rzeczywiście wystrzegać się będą jazdy samochodem w stanie takiego upadku. Nie mam jednak wątpliwości, że w tej równie głupiej co agresywnej grupie znajdą się przedstawiciele fauny ludzkiej, którzy świeżo naćpani będą śmiertelnym zagrożeniem dla zwykłych użytkowników dróg. Polskiej policji nie stać na to, żeby każdy patrol wyposażyć w profesjonalne testy do wykrywania narkotyków. Może więc na początek rejestrować każdego kierowcę deklarującego się jako narkoman, lekki czy ciężki, i nakładać na niego obowiązek wożenia ćpunomatów? Może zacząć od członków i sympatyków pewnej partii?