Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Sławomir Jastrzębowski: Lepiej zmieniać dusze niż prawo

2016-03-31 21:15

Na początek kilka faktów, które są dla mnie oczywiste. Aborcja jest zawsze zła i jest nieszczęściem dla wszystkich. Człowiek jest człowiekiem od momentu poczęcia, a nie od jakichś uznaniowych bzdurnych 12 tygodni. Życie ludzkie trzeba chronić ze wszystkich sił. Obowiązującej ustawy, tak zwanej aborcyjnej, nie należy ruszać.

A teraz garść wyjaśnień do tych pozornie logicznie sprzecznych stwierdzeń. W Polsce udało się wypracować bardzo trudny i nikogo niezadowalający kompromis dotyczący usuwania ciąży (wiem, że to określenie budzi protest i nie dziwię się). Można to zrobić legalnie tylko w trzech przypadkach: jeżeli ciąża jest wynikiem gwałtu, jeżeli nienarodzone dziecko jest nieuleczalnie chore lub upośledzone i gdy ciąża jest zagrożeniem dla życia matki. Aborcja z każdego innego powodu jest zagrożona więzieniem. Czy w związku z tym nie dochodzi do takich aborcji? Dochodzi. Sprawnie działa podziemie aborcyjne, a Polka, która nie chce dziecka, może wyjechać na zabieg za granicę. Czy to znaczy, że ustawa jest fikcyjna i trzeba z niej zrezygnować? Nie, niech zostanie, choć rzeczywiście jest częściowo fikcyjna, czy może raczej łatwo ją obejść, jeżeli tylko ma się kilka tysięcy. Jej zmiany domagają się teraz polscy biskupi ośmieleni rządami pobożnego PiS. Domagają się zaostrzenia, czyli zniesienia trzech wyjątków. Rozumiem. To szlachetne i zgodne z nauczaniem Kościoła. Biskupi domagają się karania więzieniem w takich przypadkach. Rozumiem. To logiczna konsekwencja nauki Kościoła. Rozumiem jednak także zgwałcone kobiety, które nie chcą nosić przez 9 miesięcy owocu gwałtu. Nie chcą rodzić, nie chcą wychowywać, chcą zapomnieć. Rozumiem także kobiety, które nie mają w sobie dość siły, dojrzałości, wsparcia, które nie chcą rodzić nieuleczalnie chorych dzieci. Rozumiem wreszcie te matki, które nie chcą ofiarowywać swojego życia, ryzykować go dla nienarodzonego dziecka. Może mają kilka innych do wychowania? Kościół swoimi żądaniami - logicznymi i spójnymi - robi PiS niedźwiedzią przysługę. Zastawia na niego pułapkę. Ale to już było. PiS rządził w 2007 roku i Marek Jurek wystąpił z klubu PiS, bo nie zgodzono się na zaostrzenia prawa aborcyjnego. Pamiętam ten kryzys, groźbę wcześniejszych wyborów. Pamiętam też to, że nic dobrego z tego nie wyszło. Moja rada dla wszystkich stron, które chcą się teraz zajmować aborcją, jest prosta. Róbcie wszystko, żeby do nich nie dochodziło. Opiekujcie się kobietami w ciąży, stwórzcie dla nich odpowiednie warunki dla porodu i wychowania także dzieci niepełnosprawnych. Zróbcie wszystko, naprawdę wszystko, co w waszej mocy. Ale nie dłubcie przy ustawie, z której nikt nie jest zadowolony. Lepiej zmieniać dusze niż prawo.

Zobacz: Stanisław Tyszka: Przywrócić Trybunałowi autorytet