Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Sławomir Jastrzębowski: Może Śledzińska-Katarasińska miała pranie?

2016-04-26 0:38

15 marca tego roku Platforma Obywatelska zorganizowała konferencję pod groźnie brzmiącym tytułem "Zamach na media". Oprócz zatroskanych polityków w konferencji udział wziął niezależny (taki żarcik) i obiektywny (drugi żarcik) publicysta "Gazety Wyborczej" Seweryn Blumsztajn.

W atmosferze wzajemnego zrozumienia wymieszanej z powagą poruszano kwestie ważkie dla kraju oraz społeczeństwa. Konkretnie fakt, że PiS wygrał wybory, wziął sobie publiczne media i jednych dziennikarzy wyrzuca, a innych przyjmuje. Głos zabrała między innymi posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska, a jej słowa cechowała doniosłość: "Rzecz nie tylko w tym, że zmienili się ludzie i prezes TVP. Ten zamach, czystki dziennikarskie i ograniczenie wolności słowa mają swoje tragiczne konsekwencje dla społeczeństwa. To jest łamanie podstawowych praw i wolności". Seweryn Blumsztajn był bardziej bezpośredni i dziennikarzy pracujących w "Wiadomościach" TVP nazwał "dziećmi Urbana", choć sprawiedliwie wspomnieć należy, że z bliskich kontaktów z Urbanem znany jest raczej szef Blumsztajna, redaktor Adam Michnik. 25 kwietnia (wczoraj) "Do Rzeczy" opublikowało fragmenty rozmów, jakie toczyły się w knajpie w 2014 roku między znanym nieżyjącym dziś biznesmenem Janem Kulczykiem a prawą ręką Donalda Tuska, wówczas rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem.

Graś skarży się biznesmenowi, że gazeta "Fakt", należąca między innymi do niemieckiego wydawnictwa, atakuje zaciekle rząd. Bezwstydnie mówił też, że rozmawiano o niezależnej wydawanej w Polsce gazecie z Angelą Merkel, ale ona nic podobno nie mogła w tej sprawie zrobić. Wtedy mający szerokie znajomości Jan Kulczyk zaoferował, że przez pośredników dotrze do Niemki, do właścicielki gazety, aby ukrócić te niecne ataki, za które miał być odpowiedzialny redaktor naczelny "Faktu". Całkiem przypadkowo stało się tak, że po miesiącu od tej rozmowy szef redakcji przestał nim być. Taki zbieg okoliczności niesamowity. W związku z tym miałem nadzieję, że po wczorajszej publikacji "Do Rzeczy" Platforma zwoła konferencję, a Iwona Śledzińska-Katarasińska wygłosi kilka podniosłych słów o zamachu na media i o ograniczaniu wolności słowa oraz łamaniu podstawowych praw. Tak się jednak nie stało. Może miała pranie.

Zobacz: Tomasz Walczak: Jak polski kapitalizm zabija czytelnictwo