Niestety, nie wszyscy chcą to tak pojmować. Dla tych myślących inaczej pielgrzymka Franciszka powinna stać się przyczynkiem do kolejnego starcia obozów podzielonej Polski. I każde słowo czy zachowanie papieża w tym duchu chcieliby interpretować. Jak ci z gazety, której nie jest wszystko jedno. Słowa papieża o głęboko ludzkiej słabości, jaką jest pokusa władzy, potrafią tylko tłumaczyć przez partykularny cel polityczny, jakim jest czyszczenie Polski z PiS. Na Jasnej Górze słuchali Franciszka Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński i Beata Szydło, więc wiadomo, o co chodzi. Ludzkie słowa przedstawione w nieludzkiej, pełnej nienawiści formie. Polityka ponad duchem dobra.
Z drugiej strony zawstydzający chichot tych po innej stronie barykady. Papież nie powiedział nic, co mogłoby zdeprecjonować obecną władzę. Można więc uznać, że środowiska opozycyjne, które czekały na choćby jeden negatywny przekaz o sytuacji w Polsce, są rozczarowane. Można więc z nich dworować do woli. Z ich oczekiwania, że zdarzy się jakiś fakt, który pozwoliłby doprowadzić do eskalacji politycznej, jak po przemówieniu Baracka Obamy podczas szczytu NATO w Warszawie. I tak drwina i poczucie własnej bezgrzesznej linii władzy wzmacniają podziały. O słowach papieża na temat uchodźców prawa strona taktownie milczy. Takie tam przejęzyczenie.
Jedni i drudzy nie są w stanie zrozumieć, że to nie polityka przywiodła Franciszka do Polski. Trzeba się za nich wstydzić, choć zasługują pewnie, myśląc w kategoriach papieża, na miłosierdzie.
Tyle że miłosierdzie ma młodą twarz.
Zobacz: Rokita DRWI z nadwagi papieża Franciszka i jego czułości dla prostytutek