Opinie Super Expressu. Prof. Stanisław Gomułka: Rosja na bombie zegarowej

i

Autor: Andrzej Lange Prof. Stanisław Gomułka

Stanisław Gomułka: Wpływ na Polskę nieduży

2015-07-01 4:00

"Super Express": - Polacy cierpliwie spłacają długi PRL i III RP, a mimo to obrywają za Greków, którzy spłacać nie chcą. Dlaczego? Prof. Stanisław Gomułka: - Obrywamy za innych dlatego, że nasza wiarygodność jako kraju nie jest jeszcze tak wysoka jak USA czy Szwajcarii. Dla rynków liczy się unikanie strat, a nie potencjalnych zysków. I Polska jest postrzegana zbiorowo, w grupie krajów wschodzących, ale nie jest oazą pewności.

- Po 25 latach tak chwalonych przemian?

- To wynika z historii. Polska w 1980 r. zbankrutowała. To stosunkowo niedawno. I kilkanaście lat mieliśmy problem z uregulowaniem tej sprawy. Z Klubem Paryskim porozumieliśmy się dopiero w 1991 r., a w 1994 r. z bankami. Do tego w tych minionych 25 latach nie było roku, wyłączając 1990, żebyśmy nie mieli deficytu. W związku z tym dług publiczny jest stosunkowo znaczny w porównaniu np. z długiem Czech. I to pogarsza naszą sytuację, wpływa na ocenę.

- Po informacjach z Grecji spadła wartość złotego. Wzrósł kurs euro i franka. Powinniśmy się przejmować i czekać na skok np. 20-30 proc.?

- Nie. Wpływ na złotego będzie stosunkowo niewielki. Niektórzy, jak prof. Kołodko, uważają, że bankructwo Grecji będzie miało kolosalne znaczenie dla strefy euro i całej Unii Europejskiej. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Konsekwencje będą, ale umiarkowane, np. teraz dla papierów skarbowych. Grecja to jednak tylko ponad 2 proc. gospodarki UE.

- 2 proc. Skąd zatem tyle zamieszania?

- Dlatego, że nie chodzi o samą Grecję, tylko o to, co może nastąpić po niej z Włochami, Hiszpanią i Portugalią. Stąd tak twarde stanowisko Niemiec, które w tym wypadku jest dobrym sygnałem. Gdyby szantaż grecki się powiódł, to mówilibyśmy nie o 2 proc., ale o 20 proc. gospodarki Unii. To byłaby tragedia.

- Czy Grecy mają jakikolwiek dobry wybór? Źle, że nie spłacają długów i chcą je przerzucać m.in. na Polaków. Z drugiej strony, jeżeli słyszę, że Niemcy chcieli wymusić na nich akceptowanie przez UE ich budżetów itp. rzeczy, to byłby to zamach na niepodległość.

- Podstawową obawą w Brukseli i Berlinie jest to, że Grecja nie domaga się pomocy teraz. Dostała ją zresztą. Grecja nie chce zaproponować żadnego planu wyjścia z tej spirali długów, oczekuje, że będzie dotowana w przyszłości! I dlaczego poświęcający się Hiszpanie, Portugalczycy mieliby Greków dotować, tylko dlatego, że ci tego sobie życzą? Gdyby ugięto się przed szantażem, jaki sens miałyby wyrzeczenia tych krajów? Gdyby Grecja coś zaproponowała i zaczęła coś robić, to wielu wierzycieli zgodziłoby się znaczną jego część umorzyć. Sektor prywatny już to zresztą zrobił.

- Może wyjście Grecji ze strefy euro i bankructwo jest dobrym pomysłem?

- Są zalety i wady. Dla Unii najgorsze byłoby powodzenie szantażu Grecji i nieustanne dofinansowanie jej przez innych. Grecja może więc przyjąć program reform, ale to będzie kosztowne. Może też ogłosić bankructwo, i to też będzie kosztować.

- Bankructwo, czyli...

- Właściwie Grecja już jest bankrutem, nie spłacając raty kredytu. Bankructwo oznacza niespłacanie długu. Grecja jest zresztą bankrutem faktycznym, a od wczoraj formalnym. Oczywiście ten dług nie jest zapominany, Polsce "pamiętano" go przez kilkanaście lat. Bankructwo oznacza jednak brak dopływu środków zewnętrznych, zatem oznacza to recesję, spadek płac, wzrost bezrobocia i przejście na własną walutę.

- O czym wielu Greków marzy.

- To będzie dziwna sytuacja, bo nie można formalnie wyjść ze strefy euro, można być jednak usuniętym z Unii Europejskiej. Grecja pozostanie zatem w strefie euro, ale bez euro, z własną walutą. Tyle że ta waluta będzie funkcjonowała tak jak złoty w PRL. Wtedy obok złotego, realną walutą był dolar USA. W Grecji to będzie euro. Przy tym spadek jakości życia powiedzmy o 25 proc. i złe perspektywy z odpływem specjalistów, młodych ludzi, wstrząsy polityczne. Mam wrażenie, że obecny, grecki rząd nie zdaje sobie sprawy z tego, co rozpoczął.