Stanisław Tyszka

i

Autor: Anna Abako Stanisław Tyszka

Stanisław Tyszka: Są ważniejsze potrzeby dla Polski

2016-07-20 7:00

Politycy komentują planowane podwyżki dla rzadzących.

"Super Express": - Prawo i Sprawiedliwość chce podwyższyć pensje politykom. Znaczącą podwyżkę ma otrzymać premier Beata Szydło. Jej zarobki mają wzrosnąć o 7 tys. zł. Co pan sądzi o tym pomyśle partii rządzącej?

Stanisław Tyszka: - To skandaliczne. Rządzący nie powinni sami sobie podwyższać pensji w trakcie trwającej kadencji.

- Wzrost i obniżka pensji polityków mają być zależne od PKB.

- Wzrost PKB jest złym wskaźnikiem. Wielu Polaków nie dostało podwyżki od lat, choć PKB Polski formalnie rośnie. Proponuję warunkowe premie dla polityków, ale za konkretne efekty rządów, czyli np. za usuwanie barier biurokratycznych utrudniających życie obywatelom, a w szczególności przedsiębiorcom. W tym momencie rząd tworzy olbrzymią liczbę niepotrzebnych przepisów, które nam wszystkim utrudniają życie. W każdym z ministerstw toczą się prace nad nowymi podatkami. Gdyby polski rząd robił to, co robi rząd brytyjski, czyli likwidował niepotrzebne przeszkody dla obywateli, to wtedy można by myśleć o ewentualnych podwyżkach.

- Może podwyższają sobie pensje, bo na to zasługują. Mają wysokie wyniki w sondażach. Wielu ludzi jest zadowolonych z rządów PiS.

- PiS chce wykorzystać wysokie sondaże i okres wakacyjny, żeby po cichu przepchnąć ustawę o niezasłużonych podwyżkach. Bycie politykiem powinno być traktowane w kategoriach służby. W tym momencie nie trafiają do mnie argumenty, że komuś się powiększy pensję o 4 tys. zł i dzięki temu ściągniemy lepszych kandydatów z rynku.

- Pan też dostanie więcej pieniędzy. Powinien się pan cieszyć.

- Nie ma z czego. Czytam, że kobieta na emeryturze dostała 2 zł podwyżki. Polska ma najniższą kwotę wolną od podatku w Europie. Najczęstsza pensja to 2200 zł netto. Nie rozumiem tego, że byłe pierwsze damy mają otrzymywać miesięcznie 10 100 zł.

- Pierwsza dama powinna otrzymywać pieniądze, a nie żyć na utrzymaniu męża. Trudno byłoby pogodzić normalną pracę z funkcjami, które wykonuje żona prezydenta.

- Uważam, że takich rzeczy nie powinno się uchwalać w trakcie trwającej kadencji. Są ważniejsze potrzeby dla Polski.

- Pensje prezydenta czy premier w Polsce są bardzo niskie.

- Nie wiem, czy pani premier dostałaby tak wysoką pensję na rynku. Nie jest specjalistką tej rangi, żeby dostawać 16 700 zł, a po podwyżce 24 100 zł.

Zobacz: Daniel Kawczynski: Musimy lepiej kontrolować migrację zarobkową