Ale to dopiero początek nonsensów. Jedna z krajanek Timmermansa stwierdziła: "Obywatele mają prawo do niezawisłych sądów, polskie kobiety mają prawo do obrony przed przemocą w rodzinie, decydowania o swoim ciele, obywatele mają prawo do organizowania się, do wolności słowa".
Można by temu przyklasnąć, gdyby eurokratka nie oświadczyła po chwili, że w Polsce te prawa nie są respektowane, bo pozbawia ich polski rząd. Po wysłuchaniu czegoś takiego zagubieni Europejczycy rzeczywiście mogą się przestraszyć, że w naszym kraju kwitnie dyktatura. Sądy skazują niewinnych, kobiety są bite i mordowane, a ludzie nie mogą wychodzić na ulice. To samo sugerowały dwie Niemki. Niepomne najwyraźniej tego, co działo się w Polsce w latach 1939-1945.
I jak tu się nie zgodzić z przedstawicielem Polski Ryszardem Legutko, który "debatę" określił jako "bezsensowną, niesprawiedliwą, skrajnie stronniczą i niczym niepopartą". I pytał: "Dlaczego zawracacie ludziom głowę? Jak można tak skrajnie rozmijać się z faktami? Wstydźcie się!".
Ale w tym orwellowskim teatrze najbardziej chyba rozbawił mnie Grzegorz Schetyna, którego epizod polegał na wygłoszeniu rytualnej formułki, że to wszystko przez... Jarosława Kaczyńskiego. Szczęśliwie ten żenujący spektakl odegrany przez garstkę chorych i niedouczonych eurokratów nie odbył się w rocznicę prawdziwej tragedii - 13 grudnia. Niestety, kolejną "debatę o Polsce" zapowiedzieli już wkrótce.
Zobacz: Borys Budka w WIĘC JAK: Nie karać wdowy po ochroniarzu Kaczyńskiego!