Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Jeśli nasze racje nie zgadzają się z prawem, tym gorzej dla prawa

2015-11-27 15:23

Partia Kukiza to niby osobny byt polityczny, który niby walczy z układami i partyjniactwem. Praktyka parlamentarna pokazuje jednak, że ta formacja partyjniactwo dzielnie wspiera. Głosowania ws. Trybunału Konstytucyjnego pokazały, że Kukiz robi za przybudówkę do PiS i działa na rzecz interesów tej partii. A środowe przemówienie Kornela Morawieckiego - posła ze stajni Kukiza - pokazuje, że mówi też rzeczy, które rządzącej partii nie wypada wypowiadać na głos.

Nie sposób nie docenić postaci Kornela Morawieckiego i jego zasług w walce z komunizmem. Zapisał piękną kartę opozycyjną jako twórca Solidarności Walczącej. Przez lata marginalizowany, dziś dzięki Pawłowowi Kukizowi znalazł swoje miejsce w Sejmie. Jego znakomite i poruszające przemówienie na inauguracji Sejmu, kiedy występował w roli marszałka seniora, kazało zapytać, czemu Morawiecki wcześniej nie wszedł do parlamentu i swoją mądrością nie robił za sumienie naszego parlamentaryzmu.

Niestety, czar prysł w środowy wieczór, kiedy w Sejmie toczyła się burzliwa debata nt. uchwały PiS, mającej anulować decyzję poprzedniego parlamentu ws. wyboru nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Uchwała ma na celu w sposób – jak argumentują znawcy prawa – w sposób bezprawny wprowadzić w TK pisowskie porządki. Wiele w czasie środowej debaty padło gorzkich słów z mównicy sejmowej krytykujących praktyki rządzącej partii. Co do słuszności tych praktyk wątpliwości nie miał Kornel Morawiecki. „Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość. (...) nad prawem jest dobro Narodu! Jeśli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać to za coś, czego nie możemy naruszyć i zmienić” - stwierdził z przekonaniem. Słowa te mogłyby robić za credo dotychczasowych rządów PiS. Politykom tej partii tak bardzo się spodobały, że potem się na nie obficie powoływali. Jest z nimi tylko jeden problem.

Takie stawianie sprawy to burzenie państwa prawa, które wyznacza ramy działań każdej ekipy rządzącej i stawia tamę jej zakusom, by dowolnie kształtować rzeczywistość według własnego widzimisię. Prawo nie jest rzeczą ważną, jak twierdzi Kornel Morawiecki. Ono jest rzeczą kluczową w państwie demokratycznym. Bez prawa i jego poszanowania demokracja nie może po prostu istnieć. Prawo może być oczywiście wadliwe, ale jeśli taką wadliwość stwierdzamy, należy ją po prostu usunąć. Nie może być jednak tak, że swoje subiektywne racje stawiamy ponad ustanowione prawo. Nie można, parafrazując znane powiedzenie, uznać, że jeśli nasze racje nie zgadzają się z prawem, tym gorzej dla prawa. A do tego nawołuje Kornel Morawiecki i PiS ochoczo to podłapał.

Dziwi tylko, że takie słowa wypowiedział akurat Kornel Morawiecki, który poświęcił życie, by walczyć z systemem, który stosował podobne nieortodoksyjne podejście do prawa. W PRL zapisy konstytucji i kodeksów miały rację bytu wyłącznie wtedy, gdy było to na rękę komunistom. Jeśli było przeszkodą do realizacji swoich celów, zwyczajnie je ignorowano. W krajach realnego socjalizmu prawo było instrumentem panowania klasowego, czyli de facto miało sankcjonować i służyć umacnianiu jedynowładztwa partii komunistycznej. W myśl zasady, że program partii jest programem narodu. Czy Kornel Morawiecki zdaje sobie sprawę z tego, że jego interpretacja rzeczywistości idzie w tym samym kierunku?