Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Katastrofa smoleńska jak gasnący serial

2014-04-09 23:04

Tomasz Walczak komentuje politykę PiS wokół Smoleńska.

Kiedy Adam Hofman zaczyna mówić, że „10 kwietnia 2010 roku Putin wypowiedział wojnę zachodniej cywilizacji, Europie i Polsce”, wiadomo, że zbliża się kolejna, już czwarta, rocznica katastrofy smoleńskiej. Niestety, to dramatyczne wydarzenie, środowiska mieniące się strażnikami pamięci ofiar katastrofy strywializowały i doprowadziły do absurdu. Ich narracja coraz częściej przypomina popularny serial, na który zabrakło już pomysłu.

Pierwsze rocznice katastrofy smoleńskiej przynosiły ze strony PiS i otaczających je środowisk budowanie napięcia. Zaczęło się od obarczania winą w całości rosyjskich kontrolerów na feralnym lotnisku, nieśmiało sugerując celowe sprowadzanie samolotu na rozkaz z Moskwy, by w kolejnych latach skłaniać się coraz bardziej do teorii zamachu, choć nie wyrażanych wprost, a raczej półsłówkami i niedopowiedzeniami, szczególnie ze strony prezesa PiS. Działacze partii rozumowali trochę jak twórcy topowych seriali amerykańskich – budowanie napięcia przez cały sezon, by w ostatnim odcinku dokonać gwałtownego zwrotu akcji.

Przez pierwsze lata nawet to funkcjonowało. W okolicach 10 kwietnia cała Polska dyskutowała o nowych interpretacjach katastrofy głoszonych przez polityków PiS i popierających ich dziennikarzy. Tę przemyślaną narrację zaburzyła publikacja „Rzeczpospolitej” z października 2012 roku, w której pisano o trotylu na wraku Tupolewa. Prezes rankiem stwierdził, że zamordowano 96 osób. A więc był zamach. Coś, co miało doczekać przynajmniej do rocznicy wypaliło za wcześnie. Narracja zaczęła się sypać, a partii Jarosława Kaczyńskiego zabrakło pomysłów, jak tu bardziej podgrzewać atmosferę. Smoleński serial zaczął nudzić i kolejne teorie wybuchów wydawały się już wyświechtane.

Sprawę próbował ratować główny kapłan kultu smoleńskiego Antoni Macierewicz, który w duchu marksizmu starał się wpleść śmierć prezydenta w wielki proces dziejowy zapoczątkowany przez wojnę w Gruzji i nieudany zamach na kolumnę Lecha Kaczyńskiego i Micheila Saakaszwili. Ostatnie słowa Hofmana o tym, że Putin zdolny jest do zamachu, a zmarły prezydent ze względu na swoje zaangażowanie w sprawy Gruzji był zagrożeniem dla Rosji, które trzeba było usunąć, to znów powtórka z rozrywki. A serial, który zaczyna się powtarzać, wkrótce traci oglądalność i znika z anteny. Wygląda na to, że i kwestia katastrofy smoleńskiej oraz fantastycznych teorii spiskowych, które jej towarzyszą, wyczerpuje swój polityczny potencjał.

Czy da się go jeszcze odświeżyć? Cóż, podpowiedzi można szukać u scenarzystów najdłuższego serialu w historii – amerykańskiego „Guiding Light”, który zamknął się w imponującej liczbie 15 762 odcinków. Kiedy twórcom brakowało już pomysłów, zaczęli sięgać w swojej opowieści po nietypowe rozwiązania fabularne - klonowanie zmarłych żon, czy picie preparatów przyspieszających starzenie. Czy aby podtrzymać zainteresowanie wątkami zamachu, PiS sięgnie po podobne historie?