Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak komentuje: Nieoczekiwana zamiana miejsc

2016-12-10 3:00

Mody przemijają. Mody wracają - podobno co 20 lat. Jeszcze niedawno na topie były lata 80. z ich cekinami, garniturami z ceraty i całym tym wesołym kiczem a la Papa Dance. Od jakiegoś czasu triumfalnie wracają lata 90. Ostatnim krzykiem mody znów jest disco polo, jeansowe katany, flanelowe koszule, błyszczące mini i futerka z motywami zwierzęcymi. Nostalgia za tymi romantycznymi czasami dopadła też polską politykę. Tu znów króluje wzmożenie lustracyjne.

Stare mody wracają jednak w nowych wariacjach. Nie ominęło to także prześwietlania życiorysów pod kątem kolaboracji z reżimem komunistycznym. Oto dawni bezkompromisowi lustratorzy stali się gorącymi obrońcami komunistów, a ci, którzy niegdyś kazali nam nie oglądać się za siebie i wybrać przyszłość, nagle pełni są moralnych uniesień. A wszystko to za sprawą jednego skromnego człowieka - Stanisława Piotrowicza z PiS.

Oczywiście, nie pierwszy raz jego biografia staje się przedmiotem gorącego sporu politycznego między rządzącymi a opozycją. Ale kiedy poprzednio poseł Piotrowicz - w okresie stanu wojennego prężny prokurator - opowiadał o swoim peerelowskim wallenrodyzmie, trudno było usłyszeć z ust jego partyjnych kolegów tak kuriozalną obronę jak teraz. Kto by się spodziewał, że taki Jacek Sasin nagle uzna, że "nie jest dobrym grzebanie w życiorysach. Jest dobrym ocenianie postawy dzisiaj", a Marek Suski uraczy nas stwierdzeniem, że "oprócz przeszłości i takiego zimnego wymiaru sprawiedliwości jest jeszcze jeden element, czyli miłosierdzie i odpracowanie grzechów". Przecież to język przeciwników lustracji, a ci w retoryce PiS do niedawna byli utożsamiani ze współwinnymi zbrodni PRL.

Sprawdź: Prokuratura zbiera części wraku Tupolewa, które przywieźli turyści i pielgrzymi

Politycy PiS pewnie nie musieliby zaprzeczać sobie, gdyby nie to, że z pana Piotrowicza uczynili twarz sporu o Trybunał Konstytucyjny i standardy demokratyczne, który lubi krzyczeć z mównicy sejmowej: "Precz z komuną". Gdyby pozostał szeregowym politykiem rządzącej partii, byłby pewnie publicystyczną ciekawostką, ale zapragnął być kimś więcej. A wiadomo skądinąd, że im pawian wyżej włazi na drzewo, tym lepiej widać jak czerwony ma tyłek. Nie byłoby też pewnie całego tego zamieszania, gdyby nie wciągnięty na sztandary radykalny antykomunizm PiS. Przecież w niejednej partii mamy ludzi z komunistycznym rodowodem, ale tylko PiS tak zaciekle z tym walczył i komunistyczne uwikłanie traktował jak polityczny bicz boży na przeciwników politycznych. Dziś okazuje się, że partia Jarosława Kaczyńskiego wpadła we własne sidła, a im bardziej się wije, by z nich się wyrwać i zamknąć sprawę Piotrowicza, tym większe szkody sobie wyrządza.

Nasi Partnerzy polecają