Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Kukiz kopie sobie grób?

2015-07-08 4:00

Rewolucja Pawła Kukiza wytraca impet. Po okresie euforii wywołanej nowym zjawiskiem na scenie politycznej i obiecujących wysokich sondażach jego hipotetyczna partia zaczyna w kolejnych badaniach opinii publicznej notować spadki. Oczywiście, w duchu samego Kukiza można by stwierdzić, że system niszczy człowieka, który rzucił mu wyzwanie. Antypolskie media, partyjni matuzalemowie desperacko broniący dostępu do koryta czy pracujące na zlecenie establishmentu sondażownie sprzysięgli się przeciwko niemu. Owszem, można bawić się w teorie spiskowe. Porzućmy je jednak na moment.

Paweł Kukiz i rodzący się w bólach wokół niego ruch wpadli w pułapkę wszystkich antyestablishmentowych buntów, które w ostatnich latach przetoczyły się nie tylko przez pogrążone w kryzysie kraje południowej Europy, lecz także przez Bliski Wschód czy Stany Zjednoczone. Wściekli ludzie różnych profesji, różnych warstw społecznych i w różnym wieku jednoczyli się przeciwko zastanej rzeczywistości, oderwanym od ich problemów elitom politycznym i, nierzadko, wykluczającemu systemowi ekonomicznemu. Tłumnie ruszali na ulice i włączali się w akcje typu Occupy Wall Street. Ruchy, które jednoczył bunt, nagle wytracały impet, kiedy przychodziło do sformułowania postulatów politycznych, które bunt zamieniłyby w twórcze działanie.

Przy wszystkich różnicach to samo przeżywa właśnie Paweł Kukiz. Ten próbował przeskoczyć problem postulatów, w ogóle rezygnując z programu i skupiając się wyłącznie na kwestiach JOW-ów. Może to było dobre jako hasło w wyborach prezydenckich, ale nie da się pozyskiwać elektoratu na graniu ciągle tej samej piosenki. "We are the Champions" zespołu Queen to świetny numer, ale do znudzenia grany w radio zupełnie stracił swój urok. To samo jest z JOW-ami. Tym bardziej że "partiokracja", z którą mają one walczyć, to jest zupełnie błędne zdefiniowanie problemów społeczeństwa.

Zobacz: Przemysław Harczuk: Dopisuję się do wycieczki

A społeczeństwo nie tyle mierzi marna klasa polityczna, co sytuacja życiowa - bezrobocie, praca na śmieciówkach, niskie pensje czy brak dobrych usług publicznych w rodzaju służby zdrowia. Nie zajmując w tych sprawach stanowiska, Kukiz sam skazuje siebie na polityczną marginalizację. Rozumie to nawet PiS, który porzucił sprawy obyczajowe i Smoleńsk na rzecz postulatów ekonomicznych, podszytych kwestiami prospołecznymi. Można się nie zgadzać co do szczegółów propozycji, ale kierunek partia Kaczyńskiego obrała słuszny i ciągle umacnia się w sondażach. Jeśli Paweł Kukiz tego nie zrozumie, nici z jego wielkiej rewolucji. A jak mówił słynny francuski slogan z maja 1968 roku, ci, co wywołują częściową rewolucję, nic tylko kopią sobie własny (polityczny) grób.

Nasi Partnerzy polecają