Ja, Ukrainiec

i

Autor: materiały prasowe

Ukraina dla początkujących. Recenzja książki Maxa Kidruka „Ja, Ukrainiec”

2015-04-15 19:34

Jeśli wiesz, czym była umowa perejesławska, gang dniepropietrowski i donbaski, jak rozwijała się kariera Wiktora Janukowycza, skąd się wzięli Rinat Achmetow i Ihor Kołomojski i śledziłeś z uwagą wydarzenia ostatniego półtora roku na Ukrainie, to być może książka Maxa Kidruka nie jest dla ciebie. Jeśli jednak masz czujesz, że masz braki w swojej wiedzy, warto po nią sięgnąć.

Jak reklamuje książkę wydawca, „Ja, Ukrainiec” to pozycja, którą pochodzący z Równego pisarz napisał specjalnie dla Polaków. Do niedawna nasz wschodni sąsiad kojarzył się u nas jedynie z Kresami i rzezią wołyńską. Z jednej strony patrzyliśmy więc na Ukrainę jako utracony raj Galicji Wschodniej i symbol polskiej martyrologii, zupełnie ignorując to, co się współcześnie nad Dnieprem dzieje. Druga rewolucja ukraińska, aneksja Krymu oraz wojna w Donbasie każą nam jednak na nowo spojrzeć na Ukrainę. Książka Kidruka pełni rolę przewodnika po problemach, z którymi mierzy się nasz sąsiad.

Jej osią narracyjną są dzieje relacji ukraińsko-rosyjskich, ze szczególnym uwzględnieniem historii najnowszej. Autor pokazuje, że promowana przez rosyjską propagandę jedność narodu ukraińskiego i rosyjskiego jest zwykłym kłamstwem. Kidruk udowadnia, że Rosja od zawsze traktowała Ukrainę z buta i odpuszczała jedynie wtedy, gdy Kijów grał tak, jak mu Moskwa zagrała. A ponieważ ta wymagała od Ukrainy całkowitego podporządkowania i wyparcia się własnej tożsamości, stosunki między oboma krajami, a raczej narodami, wielokrotnie były napięte.

Tak było już u zarania nowożytnych dziejów Ukrainy, która po buntach Chmielnickiego odłączyła się od Rzeczypospolitej Obojga Narodów i sprzymierzyła z rodzącym się Imperium Rosyjskim. To wtedy ukształtowała się świadomość odrębności mieszkańców historycznej Siczy, którzy zbrojnie walczyli z narzuconą władzą carską. Kiedy Ukraina odradzała się jako niepodległe państwo na początku lat 90., niewiele brakowało, by już wtedy wybuchła wojna o stacjonującą na Krymie flotę czarnomorską, którą ostatecznie się oba kraje się podzieliły. Apogeum napięć stała się wojna, którą Władimir Putin wypowiedział społeczeństwu ukraińskiemu. O braterstwie nie może być więc mowy – dowodzi Kidruk.

Oprócz refleksji historycznych, w „Ja, Ukrainiec” znajdziemy także dość szczegółową kronikę ostatnich wypadków, które doprowadziły Ukrainę do obecnej sytuacji geopolitycznej. Kidruk przypomina, jak upadał reżim Janukowycza, a na jego gruzach rodziło się nowe społeczeństwo ukraińskie i jak walka obywateli o godność stała się solą w oku Kremla, którego jedyną odpowiedzią na ukraińskie przemiany stała się wojna.

„Ja, Ukrainiec” może sprawiać wrażenie publikacji nieco chaotycznej. Kidruk często wpada w nie zawsze potrzebne dygresje, niektóre wątki aż proszą się o rozwinięcie. Niemniej wartość poznawcza jego książki – ilość przytoczonych informacji i często mało znanych faktów – sprawia, że warto po nią sięgnąć. Tym bardziej, że publikacji na temat Ukrainy, które opisywałyby tak szerokie spektrum problematyki, nie ma na polskim rynku wydawniczym aż tak znowu wiele.

Max Kidruk, „Ja, Ukrainiec”, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2015