Warzecha o Sikorskim: Zakochany w sobie chłopak z Bydgoszczy

2014-08-26 18:13

Kim jest politycznie Radosław Sikorski? Jego droga prowadziła od radykalnego antykomunizmu w Ruchu Odbudowy Polski w roli wiceministra obrony, poprzez posadę wiceministra spraw zagranicznych w rządzie AWS, potem ministra obrony w gabinecie PiS, aż do specjalisty od napastliwych wypowiedzi w PO.

Sikorski należy do grupy politycznych nomadów, którzy w ciągu swojej kariery odwiedzili całkiem pokaźną liczbę ugrupowań (co nie zawsze oznaczało członkostwo), choć wciąż jeszcze nie dorównał pod tym względem swojemu przyjacielowi Michałowi Kamińskiemu. Kiedyś przedstawiał się jako antykomunista, zdecydowany prawicowiec i konserwatysta. Dziś trudno go już tak nazwać, a on sam na ulubionym Twitterze pokpiwa sobie niejednokrotnie z "prawactwa", więc chyba sam siebie do prawicy już nie zalicza.

Kim zatem jest politycznie Sikorski? Odpowiedź - zwłaszcza w kontekście ostatnich lat jego kariery - wydaje się oczywista: politycznie szef MSZ gra wyłącznie na siebie i prawdopodobnie zawsze tak było.

W polskiej polityce niewiele jest przypadków, gdy cechy charakteru mają tak ogromny wpływ na polityczną karierę. W tym przypadku to rozdęta miłość własna, niezachwiane przekonanie o swojej nieomylności i o tym, że każdy, kto go krytykuje, musi być idiotą. To sprawia, że Sikorski być może sam wierzy, iż to nie on zmienia poglądy w zależności od potrzeb, ale jego przeciwnicy. W ogromnej mierze to cechy charakteru zdecydowały, że nie potrafił ułożyć sobie współpracy z braćmi Kaczyńskimi, gdy powołano go w rządzie PiS do resortu obrony. I to one sprawiły, że po przejściu do PO wykazywał się - i nadal wykazuje - żenującą wręcz neoficką gorliwością w atakowaniu partii, z ramienia której kierował MON. I tutaj mógłby rywalizować chyba jedynie ze wspomnianym Kamińskim.

Czytaj też: SKANDAL! Sikorski zrobił sobie z BOR taksówkę dla znajomych!

Dzisiejszy Sikorski, który lekceważył sygnały o ludziach z wątpliwymi życiorysami w swoim resorcie, który ciepło wypowiadał się o byłym szefie WSI Marku Dukaczewskim i który wykazywał dalece ponadobowiązkową serdeczność w relacjach ze swoim rosyjskim partnerem Siergiejem Ławrowem, to człowiek całkiem inny niż młody polityk związany z ROP, który jako wiceminister obrony pozostał w pamięci dzięki wprowadzeniu obowiązkowych plakietek z nazwiskiem, przypinanych do mundurów. Powieszona przed wjazdem do jego posiadłości w Chobielinie tabliczka "Strefa zdekomunizowana" sprawia dziś wrażenie ponurego żartu.

Przyznać trzeba, że cechy charakteru Sikorskiego znakomicie wykorzystał Donald Tusk. Obdarzony naturalnym talentem do manipulowania ludźmi, zagospodarował Sikorskiego tak, aby z jednej strony zaspokoić znaczną część jego apetytów na konfitury władzy, z drugiej - nie dać mu żadnej szansy wyrośnięcia ponad miarę. Takie niebezpieczeństwo zresztą nigdy nie istniało, ponieważ Sikorski - znów z powodu swoich cech charakteru - nie jest zdolny do stworzenia wokół siebie grupy wiernych sojuszników, tak jak czynił to choćby Grzegorz Schetyna. W to trzeba zainwestować wiele czasu, uwagi i czasami pieniędzy, a Sikorski do żadnej z tych inwestycji się nie pali.

Na stanowisku szefa MSZ Sikorski zyskał poklask i popularność. Nic dziwnego - to stanowisko bardzo wygodne z punktu widzenia piaru. Można się pokazywać publiczności z największymi tego świata, tworzyć wrażenie, że ma się ogromne wpływy, podczas gdy opinia publiczna ani nie jest w stanie tych twierdzeń zweryfikować, ani nie dostrzega na bieżąco skutków działalności ministra spraw zagranicznych. Osądza go zatem jedynie na podstawie ładnych obrazków w telewizji i gazetach.

Tyle że to nie zaspokaja ambicji Sikorskiego. Ministrowi od dawna marzy się przeskok do kategorii - jak to ujęli ludzie w kręgu PO nagrani w restauracji - dużych misiów. Problem w tym, że właśnie z powodu wspomnianych wcześniej cech charakteru Sikorski nie jest traktowany w świecie europejskiej polityki do końca poważnie. Podobnie zresztą jak we własnej partii, której jest przecież jednym z wiceprzewodniczących. Stąd między bajki można włożyć wszelkie spekulacje dotyczące zajęcia przez niego eksponowanego stanowiska w UE lub zastąpienia Tuska (bo i takie się pojawiały). Radek zawsze pozostanie tylko Radkiem - zakochanym w sobie chłopakiem z Bydgoszczy, który może się co prawda poklepywać po plecach z Ławrowem, ale niczego poważnego w polityce nikt nigdy mu nie powierzy.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Nasi Partnerzy polecają