Warzecha w TOK FM: Wielowieyską ZATKAŁO!

i

Autor: Andrzej Lange

Warzecha: Wizjoner Morawiecki i nudne liczby

2016-09-30 7:00

Taką już mam wredną naturę, że jak wszyscy się czymś lub kimś zachwycają, ja pytam: "Ale jak zachwyca, skoro nie zachwyca?". Może to dlatego, że w liceum naczytałem się Gombrowicza.

Kilka miesięcy temu słuchałem na żywo wystąpienia Mateusza Morawieckiego na Kongresie Polska Wielki Projekt. Który zresztą - w przeciwieństwie do kongresów poprzednich - był spotkaniem, na którym koty tłuste i szczęśliwe z powodu zwycięstwa nie bardzo chciały słuchać jakichś analiz, głosów sceptycznych i sugestii. Chciały się pławić w tryumfie i dawać sobie nagrody.

Wracając do Morawieckiego - wystąpienie miał przepiękne. Skrzące się erudycją, wizjonerskie, spójne - porywające. Jeśli tak występował w 2015 roku, jeszcze przed wyborami albo tuż po nich, przed prezesem Kaczyńskim, to wcale się nie dziwię, że dostał taką, a nie inną funkcję. Pan prezes, tradycyjny inteligent i erudyta, musiał docenić te same cechy u Morawieckiego juniora. Dał się po prostu uwieść i oczarować. I ja to świetnie rozumiem, bo każdy czasami lubi dać się uwieść.

Słuchałem więc o tym, jak to bankrutuje dotychczasowy paradygmat wolnego rynku, jak to państwo musi pomagać niektórym, a innym nie, jak trzeba likwidować zbyt duże różnice pomiędzy obywatelami, mimowolnie wpadałem w zachwyt nad złotoustym wicepremierem - a im bardziej w ten zachwyt wpadałem, tym bardziej sceptyczny się gdzieś w środku robiłem. Wiem, brzmi to może paradoksalnie, bo w końcu tradycją jest narzekanie na brak wizji u polityków. Problem w tym, że nadmiar wizji także szkodzi. Jeśli plan składa się w 90 procentach z wizji, a tylko w 10 procentach z konkretu, spojrzenia z poziomu ulicy albo nudnych, przyziemnych rachunków, to powinno się zapalić światełko ostrzegawcze. A tak do tej pory wyglądała działalność Morawieckiego: 90 procent wizji i 10 procent jakichś niby konkretów. Najlepszym tego przykładem były prześliczne baśnie o masowej produkcji aut elektrycznych.

Teraz już tak się nie da - przynajmniej w teorii. Nudny księgowy Szałamacha napisał do pani premier: "Wydarzenia przybrały obrót niekoniecznie wskazujący na możliwość kontynuowania mojej misji w Ministerstwie Finansów", i odszedł. Z nudnymi liczbami będzie musiał się mierzyć sam Morawiecki. I tu są dwie możliwości: albo to zderzenie z mało przyjemną rzeczywistością sprawi, że jego wizje staną się mniej porywające, za to bardziej realistyczne; albo przeciwnie: aby zrealizować wizje, zrezygnuje z liczenia się z nudnymi faktami i ograniczeniami. Coś się tam nie dopina, nie bilansuje, coś jest na wyrost? Nie szkodzi, wszystko się zepnie, jak już się zrealizuje wizja. Oby nie okazała się halucynacją.

Zobacz także: Tomasz Walczak: Rekonstrukcja, czyli przetasowanie sił w PiS

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany