Wiesław Gałązka

i

Autor: archiwum prywatne

Wiesław Gałązka: Polityczna gra w kości umarłych

2017-08-17 4:00

Wiesław Gałązka w rozmowie z Mateuszem Zardzewiałym dla "Super Expressu": "Polityczna gra w kości umarłych".

"Super Express": - Kiedy Beata Szydło zwlekała kilka dni z wyjściem do poszkodowanych przez nawałnicę, opozycja natychmiast to podchwyciła, mówiąc, że premier nie zajmuje się ludźmi, którzy ucierpieli. Gdy PiS był jeszcze w opozycji, podobną krytykę kierował wobec ówczesnej premier Ewy Kopacz, która zachowała się podobnie. Czy w takich sytuacjach politycy są mistrzami hipokryzji?

Wiesław Gałązka: - Oczywiście na pańskie pytanie odpowiedzieć można wyłącznie twierdząco. Od około dwudziestu lat zajmuję się czymś, co nazywam nekromarketingiem politycznym. Wielokrotnie w swoich publikacjach poruszałem temat korzystania z ludzkiego nieszczęścia w celu politycznego kreowania się. Pamiętam choćby żenujący wyścig prezydenta Lecha Kaczyńskiego z premierem Donaldem Tuskiem, którego celem było dotarcie do ofiar pewnego pożaru. Politycy chętnie korzystają z takich sytuacji, a na dodatek lubią wprowadzać żałoby narodowe. Jednak dostrzegam tu pewną nierówność.

- Na czym ona polega?

- Spójrzmy na słynny wypadek pociągu, jaki miał miejsce na Śląsku. Wówczas na miejscu katastrofy byli obecni niemal wszyscy ważni politycy ówczesnego rządu. Wybrali się tam, bo to była okazja do tego, by pokazać, jak troszczą się o losy ofiar i ich rodzin. Natomiast innym razem, w innym miejscu rozbił się samochód przewożący pracowników do prac sezonowych. W wyniku tego zdarzenia zginęło tyle samo osób, co w katastrofie pociągu. Byli to mieszkańcy biednej gminy, przewożeni busem w żałosnych warunkach. Wtedy na miejsce pojechał tylko minister spraw wewnętrznych. Więc jeśli chodzi o to zainteresowanie, to nieraz jest to żenujący wyścig i hipokryzja, nierówne traktowanie ofiar katastrof.

- Czy politycy w ogóle powinni ogrzewać się w blasku fleszy w takich sytuacjach? Przecież wychodzenie do ludzi poszkodowanych np. w nawałnicy raczej nie jest tym, czym powinien zajmować się premier czy ministrowie. Od tego są służby.

- Odpowiedzialny polityk, np. szef rządu, powinien określić na konferencji prasowej, jakie siły zostały skierowane do akcji ratunkowej. Opowiedzieć o tym, jakie kroki zostaną podjęte, aby pomóc ofiarom danej katastrofy. Natomiast pseudotroska, jaką jest np. wkładanie przez polityków gumowców, by chodzić po terenie i przeszkadzać prowadzącym akcje służbom? To jest wyłącznie propagandowe pokazanie przez polityka - oto jestem ludzkim panem, patrzcie, jak się o was troszczę. Pytał pan wcześniej, czy jest to hipokryzja, i muszę powiedzieć, że niestety tak. Nazywam to polityczną grą w kości umarłych.

- Wyborcy dostrzegają tę hipokryzję i w efekcie politycy mogą na tym stracić czy też nikt nie będzie im tego pamiętał?

- Nie tracą, ponieważ świadomość obywatelska i pamięć wyborców jest bardzo krótka. Jeśli np. w jakiejś konkretnej wsi osoba poszkodowana przez burzę czy inny kataklizm dostanie rekompensatę, jakąś pomoc mimo braku polisy ubezpieczeniowej, to ten gest zostanie zapamiętany. Podobnie jak zostałby zapamiętany brak pomocy. Pokazuje to choćby przypadek z okresu rządów SLD. Zwróćmy uwagę na wypowiedziane wówczas słowa premiera Cimoszewicza. W czasie powodzi w 1997 roku powiedział on poszkodowanym w niej ludziom, że trzeba było się ubezpieczać. Nie wyszło to partii na dobre.

Zobacz: Ważna zapowiedź Kurskiego po zwolnieniu szefowej Wiadomości TVP 1

Przeczytaj też: Wdowa po gen. Kiszczaku APELUJE: Prezydencie! Nie degraduj mi męża

Polecamy: MOCNE słowa abp Jędraszewskiego. UDERZA w kontrmanifestantów miesięcznic i wspomnienie stan wojenny