Adrian Zandberg, partia Razem

i

Autor: Piotr Grzybowski Adrian Zandberg, partia Razem

Zandberg komentuje: Powrót parobka

2018-03-16 22:00

Politycy PiS zawsze patrzyli w przeszłość z sentymentem. Morawiecki chyba jednak przedawkował lekturę "Chłopów". Ta nowa umowa to przecież nic innego jak powrót instytucji parobka. To już było - pisze Adrian Zandberg.

Mija trzeci rok rządów PiS, a na rynku pracy ciągle mamy śmieciówki. Po wyborach słychać było obietnice, że rząd weźmie się do tego problemu. Ale lata mijają, a złe prawo ciągle obowiązuje. Inspekcja Pracy dostaje grosze na walkę ze śmieciówkami. Ministerstwo odpowiada, że wprowadziło minimalną stawkę godzinową. Zgoda, dzięki temu opatrunkowi rana mniej krwawi. Ale to nie wystarczy. Co gorsza, Mateusz Morawiecki właśnie chce ten opatrunek zerwać.

Rząd zapowiedział wprowadzenie nowego typu umowy. Mają na nim zyskać biznesmeni, którzy prowadzą duże gospodarstwa i sady. Robotnicy rolni zatrudnieni przy zbiorach staną się pracownikami trzeciej kategorii. Nie dostaną minimalnej stawki godzinowej. Nie obejmą ich też zasady BHP - chociaż w rolnictwie zdarza się bardzo dużo wypadków przy pracy. Plantator będzie mógł płacić choćby i złotówkę za godzinę. A państwo? Odwróci się plecami, udając, że nic nie widzi.

Politycy PiS zawsze patrzyli w przeszłość z sentymentem. Morawiecki chyba jednak przedawkował lekturę "Chłopów". Ta nowa umowa to przecież nic innego jak powrót instytucji parobka. To już było. Najbiedniejsi mieszkańcy wsi żyli wtedy w gorszych warunkach niż zwierzęta gospodarskie. Kto szedł na parobka, pracował za grosze. Od świtu do nocy i bez zabezpieczenia na starość. Czy naprawdę chcemy do tego wracać?

Rząd mówi, że popierają go plantatorzy i sadownicy. Oczywiście! Oni z chęcią wykorzystają tanią siłę roboczą. Tam, gdzie bezrobocie jest wysokie, pewnie da się zmusić ludzi do pracy za mniej niż stawka minimalna. Plantatorzy nie słyną niestety z uczciwości. Media wiele razy informowały o nieludzkim traktowaniu pracowników z Ukrainy. W polskich sadach pracowali nawet niewolnicy z Korei Północnej - wszystko w imię oszczędności na kosztach pracy. Teraz rząd po prostu zalegalizuje tę patologię.

Czy naprawdę chcemy wysadzać w powietrze zasadę płacy minimalnej w imię interesów wąskiej grupy przedsiębiorców? Co dalej? Pozwolimy na omijanie stawki minimalnej w budownictwie? W handlu? W turystyce? Wszędzie tam, gdzie opłaca się zatrudniać za mniej? Kiedy Mateusz Morawiecki obejmował urząd premiera, podobno miał wielki plan. Dużo opowiadał o nowych technologiach i gospodarce przyszłości. Nie wspominał, że elektryczne autobusy będą dowozić parobków, pracujących u plantatora za trzy złote za godzinę.