Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Zdaniem naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: Trochę to jest śmieszne, ale mało

2016-09-19 23:18

Po wyborach, po sukcesie 500 plus mówiło się, że jeśli PiS może z kimś teraz przegrać, to z sobą. No i przeszedł PiS do głębokiej defensywy. Przypomnijmy, Dobra Zmiana miała polegać na tym, że gorszych zastępują lepsi, niekompetentnych - kompetentni, kosmopolitów - patrioci, chciwych - idealiści, kolesi - rzetelni.

Może z tymi idealistami odrobinę przesadziłem, ale miało być uczciwiej i przejrzyściej. Niestety, okazało się, że nowa władza nie jest wolna od starych grzechów, że zatrudniani są ludzie nie zawsze mający odpowiednie wykształcenie, kwalifikacje, że nie ma konkursów, a jest patrzenie na to, kto kogo zna. Symbolem tych starych grzechów w nowym opakowaniu stał się 26-letni Bartłomiej Misiewicz, rzecznik ministra Macierewicza i szef jego gabinetu politycznego. Zaczęło się od tego, że dostał złoty medal "Za zasługi dla obronności kraju". Czemu 26-latek dostał taki medal? Bo mógł. Potem okazało się, że jest członkiem Rady Nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, choć nie ma wyższego wykształcenia. Jak ktoś taki może nadzorować grupę zbrojeniową? Jak widać - może. Miał też zasiadać w państwowej spółce Energa Ciepło Ostrołęka, ale zrezygnował. Minister Macierewicz bardzo go bronił i mówił, że ma do niego zaufanie. Zwykli ludzie, którzy wiedzą, jak ciężko jest dostać pracę, patrząc na fuchy 26-latka, przecierali oczy ze zdumienia. Nazwijmy to delikatnie - nie byli zachwyceni, dostrzegali rodzaj bezwstydu. Opozycja zwietrzyła krew i celnie zaatakowała tzw. Misiewiczami, czyli listą osób, które dostały intratne posady nie z powodu wygranych konkursów i kompetencji, tylko po jakiejś tam znajomości. Ja rozumiem, że każda władza musi mieć zaufanie do swoich ludzi, że wymienia kadry, ale ta ostentacja. Co prawda PiS-owi zdarzyły się celne kontrofensywy. Jak choćby słowa Krzysztofa Łapińskiego, który Ryszarda Petru nazwał "Misiewiczem Balcerowicza". Przypomniał, że gardłujący teraz Petru sam został w wieku 23 lat asystentem Balcerowicza, w wieku 25 lat jego doradcą (wówczas ministra finansów), a w wieku 30 lat bez konkursu pracownikiem warszawskiego biura Banku Światowego. Sprawiedliwie przyznać trzeba, że ten fragment życiorysu Ryszarda Petru wygląda "misiewiczowato". Tylko że to nie o to chodzi, PiS-ie. Chodzi o to, że z wami miało być inaczej.

Zobacz: Prof. Mirosław Handke: To powrót do systemu edukacji PRL