Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Sławomir Jastrzębowski: Wielki problem członka "nadzwyczajnej kasty ludzi"

2016-09-05 22:54

Długo w uszach nam, zwykłym obywatelom, brzmieć będą słowa sędzi Ireny Kamińskiej wypowiedziane na Kongresie Sędziów Polskich. To świeżo upieczona klasyka, więc zacytujmy "Całe życie broniłam sędziów, uważam, że to jest zupełnie NADZWYCZAJNA KASTA LUDZI". Porażająca prawdomówność! W demokratycznym kraju, który na sztandarach ma wypisaną równość obywateli, obywatelka sędzia mówi o swoim środowisku jako nadzwyczajnej kaście!

Dziś w "Super Expressie" kilka słów o znanym sędzim Wojciechu Łączewskim, który na Kongresie Sędziów Polskich był ciałem i duchem i zapewne o swoich nadzwyczajnościach wysłuchiwał. Sędzia Łączewski zaistniał w świadomości społecznej niezwykle surowym wyrokiem w sprawie między innymi Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA. Skazał go na trzy lata więzienia bez zawieszenia za rzekome przekroczenie uprawnień przy ściganiu korupcji w sprawie tak zwanej afery gruntowej. Poza tym Łączewski w wyroku zakazał Kamińskiemu sprawowania funkcji państwowych przez 10 lat! Szokujący wyrok na tych, którzy złodziei ścigali, trafił do kosza, ponieważ prezydent Andrzej Duda ułaskawił Kamińskiego i innych skazanych w tej sprawie funkcjonariuszy CBA. Niedługo potem jedna z gazet zarzuciła sędziemu, że został ofiarą przemyślnej prowokacji. Miał w internecie pisać niby do Tomasza Lisa, choć konto dziennikarza było fałszywe. I co miał pisać ten apolityczny członek nadzwyczajnej kasty ludzi w sprawach polskiej polityki? "Panie Tomaszu, nie zorientował się pan, że walenie w to towarzystwo przynosi efekt odwrotny do zamierzonego? Sugeruję zmianę strategii". Sędzia Łączewski miał się także umawiać z Lisem na spotkanie, nie wiedząc, że Lis jest fałszywy. I tu klops, bo prowokacja się wydała i została opisana. Wtedy sędzia powiedział, że ktoś mu się włamał do komputera, i że to nie on pisał do fałszywego Lisa. Tyle że, jak ustalił "Super Express," biegli po zbadaniu komputera ustalili, że nikt się nie włamywał. Co więcej, sędzia przyszedł na spotkanie z fałszywym Lisem w ustalone miejsce o ustalonej godzinie i widzieli go świadkowie. Śledczym próbował mówić, że zjawił się, bo chciał odebrać książkę od przyjaciela. Przyjaciel zaprzeczył. I na koniec pytanie do sędziów z Kongresu Sędziów Polskich: Czy sędzia Wojciech Łączewski jest świetlistym przykładem Państwa nadzwyczajnej kasty ludzi?

Zobacz także: Mirosław Skowron: Dobry pomysł, absurdalne zapisy