Zbigniew Ziobro

i

Autor: Artur Hojny Zbigniew Ziobro

Ziobro o zabójstwie Jaroszewiczów: Rabunek mógł nie być jedynym motywem

2018-03-15 6:30

Zbigniew Ziobro w rozmowie z Super Expressem o morderstwie Jaroszewiczów. Sprawa morderstwa Jaroszewiczów wróciła po serii artykułów "Super Expressu" oraz dziennikarskim śledztwie Tomasza Sekielskiego z Fokus TV

"Super Express": - Po 27 latach udało się postawić zarzuty zabójcom małżeństwa Jaroszewiczów. Jak doszło do przełomu w śledztwie?

Zbigniew Ziobro: - Momentem przełomowym było przesłuchanie podejrzanego o udział w porwaniu dziecka oraz biznesmena, który w wyniku tego przestępstwa zmarł. Wobec przytłaczających dowodów, profesjonalnie zebranych przez prokuratorów i policjantów w tamtej sprawie, podejrzany w czasie przesłuchania przez prokuratora zdecydował się podjąć współpracę ze śledczymi. Od 1 lutego zaczęła się szczegółowa weryfikacja jego wyjaśnień. Wielogodzinne przesłuchania, pytania o najdrobniejsze detale i zderzanie tych wyjaśnień z materiałem dowodowym. To była niezwykle żmudna praca śledcza. Powołałem zespół w Prokuraturze Krajowej, na czele z moim zastępcą prokuratorem Krzysztofem Sierakiem, którego zadaniem był codzienny nadzór nad śledztwem i koordynowanie działań. Zespół ten składał się z doświadczonych śledczych, którzy prowadzili sprawy o bardzo poważne przestępstwa o charakterze kryminalnym, m.in. o zabójstwa.

- Na ile w ustaleniu faktów pomogły publikacje mediów, w tym programy Tomasza Sekielskiego w NOWEJ TV i Fokusie TV?

- Na wykrycie sprawcy nie miały żadnego wpływu. Miały pośredni wpływ jedynie na przyspieszenie działań, ponieważ zlecone przeze mnie w wyniku doniesień "Super Expressu" śledztwo zaowocowało uporządkowaniem materiału dowodowego i dobrym rozeznaniem pani prokurator z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie w posiadanych dowodach. I dzięki temu sprawniej przebiegał proces weryfikowania wyjaśnień. Ale ustalenie sprawców jest wyłączną zasługą policjantów i prokuratorów z Krakowa. Ustalenia zleconego przeze mnie śledztwa były bardzo pomocne w zweryfikowaniu wiarygodności podejrzanego, który poszedł na współpracę z prokuraturą. Musieliśmy brać pod uwagę, że jego wyjaśnienia to próba dezinformacji. Przeprowadzone czynności procesowe, w tym wizja lokalna, doprowadziły prokuratorów do pewności, że mamy do czynienia ze sprawcą. I że ten sprawca mówi prawdę, być może jedynie umniejszając swoją rolę w dokonaniu tej zbrodni, czyli że nie jest do końca szczery co do własnej roli.

- Mówiąc obrazowo, tłumaczył, że stał na czatach, a mordował ktoś inny?

- Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo niektóre czynności nadal trwają. Jednak prokuratorzy ustalili z całą pewnością, że sprawca dysponuje wiedzą, która nie była powszechnie znana, więc nie mógł jej pozyskać z mediów. Inne czynności dowodowe też potwierdziły udział tego sprawcy w zabójstwie. Wtedy prokurator podjął kolejny krok - było nim zatrzymanie kolejnych, wskazanych przez tego człowieka podejrzanych. Jeden z nich przyznał się do popełnienia zarzucanej mu zbrodni i opisał ze szczegółami jej przebieg w sposób zasadniczo zgodny z wyjaśnieniami pierwszego podejrzanego.

- Przez lata wokół sprawy pojawiło się wiele domniemań, plotek, informacji. Mówiących m.in. o politycznym tle zbrodni, nawet wątku rosyjskim. W końcu zamordowany został były premier PRL, człowiek o ogromnej wiedzy. Tymczasem podczas wczorajszej konferencji prasowej mowa była głównie o wątku rabunkowym. Czy pozostałe możliwe motywy będą badane?

- Na pewno na tym etapie śledztwa nie wykluczamy, że był tu jeszcze dodatkowy motyw oprócz rabunkowego. Rabunek miał miejsce, bo sprawcy skradli kosztowności. Ale nie możemy twierdzić, że był to jedyny powód działania sprawców. Pewne okoliczności każą prowadzić postępowanie celem ustalenia również innych motywów zbrodni.

- Od zbrodni minęło 26 lat. Mówi się wiele o zaniedbaniach podczas pierwszego śledztwa. Czy jest możliwe postępowanie wobec osób za te zaniedbania odpowiedzialnych?

- Zaniedbania miały oczywiście miejsce. Niestety, sprawa się przedawniła, więc nie można w żaden sposób pociągnąć do odpowiedzialności karnej osób winnych tych zaniechań. Przede wszystkim chciałbym jednak podkreślić profesjonalizm prokuratorów prowadzących śledztwo teraz. To dzięki nim przestępca ten poszedł aktualnie na współpracę z prokuratorem.

- Skąd zmiana nastawienia teraz?

- To efekt profesjonalizmu osób prowadzących śledztwo, m.in. prokuratora referenta Tomasza Boducha. Miał pełne wsparcie doświadczonych prokuratorów z Prokuratury Krajowej oraz prokuratora okręgowego w Krakowie. To postępowanie o lata świetlne różni się profesjonalnym podejściem do rzemiosła prokuratorsko-policyjnego od tego, z którym mieliśmy do czynienia na początku lat 90. To dało efekt w postaci nakłonienia przestępcy do współpracy. Śledczy i funkcjonariusze z Krakowa zaangażowani w tę sprawę obronili honor polskich organów ścigania.

- Czy fakt, że podejrzany poszedł na współpracę z prokuratorem i wyjawił szczegóły zbrodni, sprawia, że może mieć szansę na łagodniejsze potraktowanie przez sąd?

- Na pewno sprawca oczekuje pewnych dobrodziejstw związanych z tym, że współpracuje z organami ścigania i ujawnia nowe i istotne informacje. W Kodeksie karnym celowo wprowadzono instytucję nadzwyczajnego złagodzenia kary w przypadku, gdy przestępca ujawnia przed organami ścigania i przedstawia istotne okoliczności nieznane dotychczas organom ścigania. Mimo takich przepisów przestępcy nieczęsto decydują się na taką współpracę ze śledczymi, dlatego wiele zależy od umiejętności nawiązania z nimi relacji, zebrania dowodów ich obciążających w innej sprawie. Tu, jak wspomniałem, prokuratorzy zebrali dowody w sprawach związanych z dwoma porwaniami, dziecka i drugiego porwania zakończonego śmiercią innej osoby. Profesjonalna praca śledczych nakłoniła tego podejrzanego do podjęcia współpracy. To olbrzymi sukces przede wszystkim prokuratury, ale też CBŚP oraz Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

- Przejdźmy do szczegółów samej zbrodni. Zaskakujące wydaje się to, że przestępcy w ogóle weszli do mieszkania. Był groźny pies, który nie reagował.

- Przestępcy weszli do domu Piotra Jaroszewicza przez okno, które było wtedy uchylone. Taki scenariusz przebiegu wydarzeń w pierwszym śledztwie nie był w ogóle brany pod uwagę, bo po zabójstwie przestępcy zamknęli okno i wyszli drzwiami. Z pewnością mieliśmy do czynienia z profesjonalistami, dla których zatarcie śladów nie stanowiło żadnego problemu. Obecny etap postępowania nie pozwala na podawanie dalszych szczegółów zdarzeń.