Prof. Henryk Domański: Żyje się lepiej. Wszystkim

2015-04-14 4:00

Rozmowa z prof. Henrykiem Domańskim socjologiem PAN.

"Super Express": - Prawo i Sprawiedliwość wystartowało z kampanią "Wstyd. Obiecał i okłamał". Akcja przypomina niespełnione obietnice urzędującego prezydenta. Czy zaszkodzi to głowie państwa?

Henryk Domański: - Może zaszkodzić. Bronisław Komorowski będzie jeszcze gorzej postrzegany wśród elektoratu przeciwników. Przypomnienie niespełnionych obietnic będzie też miało jakiś wpływ na wyborców urzędującego prezydenta. Wpływ ten nie będzie jednak wielki.

- Dlaczego?

- Odbiór kampanii PiS osłabia to, że ludzie w Polsce są świadomi, że w kampanii kandydaci obiecują wiele. Potem po objęciu stanowiska nie wywiązują się z obietnic. Z różnych przyczyn, chociażby z uwagi na konieczność zawierania politycznych kompromisów czy koalicji.

- A jak urzędującemu prezydentowi mogą zaszkodzić ostatnie wpadki, jak choćby słynne już wchodzenie na krzesło w japońskim parlamencie?

- Myślę, że niespecjalnie. Polacy od 2010 roku przyzwyczaili się już do licznych wpadek Komorowskiego. Językowych czy wizerunkowych. Na wynik wyborów wpadki prezydenta wpływ będą miały niewielki.

- Porozmawialiśmy o prezydencie, zajmijmy się konkurencją. Czy wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w rocznicę katastrofy smoleńskiej wpłynie na przebieg kampanii wyborczej?

- Takie zdecydowane słowa, operowanie w sferze emocji i symboli mogą pomóc o tyle, że zmobilizują twardy elektorat Prawa i Sprawiedliwości. Jest też szansa, że słowa te w jakiś sposób wpłyną na wyborców niezdecydowanych. Szansę na to, że tak się stanie, oceniam na około 40 proc.

- Tragedia smoleńska była dla wszystkich gigantycznym szokiem. Powstało wiele inicjatyw społecznych i obywatelskich, które pod wpływem tego, co się stało, chciały zaangażować się w działalność polityczną. Skupiały one tysiące ludzi. Czy pana zdaniem niewykorzystanie tego potencjału było błędem liderów PiS?

- Nie. Kartelizacja, zamykanie się ugrupowań politycznych na nowych działaczy, jest rzeczą powszechną. Trudno przypuszczać, by liderzy partyjni, działacze średniego szczebla dopuszczali wewnętrzną konkurencję, ryzykowali dobre miejsca na listach wyborczych. Stąd też nieprzyjęcie tych ludzi na listy PiS było z punktu widzenia partyjnego aparatu działaniem racjonalnym.

- A czy temat Smoleńska może być dalej głównym tematem w narracji Prawa i Sprawiedliwości?

- Jak wspomniałem, to operowanie w sferze emocji, symboli. Na pewno może mobilizować twardy elektorat, może część niezdecydowanych. Jednak wygranej w wyborach zapewnić nie ma szans.

- Jaki w takim razie temat mógłby sprawić, że Andrzej Duda miałby szansę na wygraną w wyścigu z prezydentem Bronisławem Komorowskim?

- Ludzi najbardziej interesują sprawy bytowe, wpływ polityki na ich portfele. Sztabowcy Prawa i Sprawiedliwości oraz Andrzeja Dudy musieliby przedstawić realną wizję tego, że pod rządami PO, z której prezydent Komorowski się wywodzi, poziom życia Polaków znacznie się pogorszy. Nastąpi załamanie gospodarcze, wzrost bezrobocia, drastyczne podwyżki cen. Na to jednak się nie zanosi. Wszystkie wskaźniki gospodarcze mówią o tym, że żyje się nam lepiej. Dlatego PiS może się dziś odwoływać głównie do symboli.

- Nie zgodzę się. Andrzej Duda poruszył przecież temat euro. Wspólna waluta chyba wpłynie na jakość życia Polaków?

- Ale to temat dla wyborców dość abstrakcyjny. Wiadomo przecież, że aby wprowadzić euro, musi nastąpić zmiana konstytucji. Większości, żeby ją przeprowadzić, w tej chwili nie ma. Poza tym wprowadzenie wspólnej waluty jest także przez jej zwolenników przedstawiane w perspektywie przyszłości. Dlatego ludzie wiedzą, że temat euro ich nie dotyczy.

- Pan mówi o wskaźnikach, według których Polakom żyje się lepiej. Wyborcy bardziej od statystyki widzą realne problemy, jak podniesienie wieku emerytalnego. To chyba jest temat, który może być w kampanii nośny?

- Na pewno tak. Jednak pamiętać należy o tym, że decyzja w sprawie podniesienia wieku emerytalnego już zapadła. Powrót do wcześniejszych rozwiązań jest niemożliwy.

- Ale rząd może być obwiniany o brak dialogu społecznego, zlekceważenie milionów podpisów. Zlekceważeni mogą czuć się też przedsiębiorcy, którym Platforma obiecywała obniżenie podatków, tymczasem ich stawki drastycznie poszły w górę...

- Ale przedsiębiorcy stanowią maksymalnie 6-8 procent społeczeństwa. To zbyt drobna grupa, by opierać na niej główny temat kampanii prezydenckiej.

- Widzę, że nie bardzo wierzy pan w wygraną Andrzeja Dudy?

- A pan wierzy?

- Owszem. Jeszcze niedawno Bronisław Komorowski miał pewną wygraną w pierwszej turze. Andrzej Duda - poparcie kilkunastu procent. Teraz druga tura jest niemal pewna, a różnica między dwoma głównymi konkurentami wynosi kilka punktów. W dogrywce wszystko jest możliwe...

- Nie, nie wydaje mi się, by kandydat PiS miał jakiekolwiek szanse. Do drugiej tury dojdzie. Ale przewaga Bronisława Komorowskiego jest wciąż na tyle znaczna, że ostateczny wynik drugiej tury zakończy się wygraną urzędującego prezydenta.

Zobacz też: Przemysław Harczuk: Kampania kampanią, a biednemu wiatr w oczy.