karetka

i

Autor: Mariusz Grzelak

66-latek zmarł, bo za długo czekał na karetkę? Bulwersująca sprawa z Wrocławia

2015-08-10 13:13

Czy 66-letni mężczyzna zmarł, ponieważ za długo czekał na karetkę? Na to pytanie będzie starał się odpowiedzieć dyrektor szpitala, z którego wysłano ambulans po chorego mieszkańca Świeradowo-Zdroju. Według rodziny zmarłego, życie 66-latka można było uratować, gdyby pomoc przyszła wcześniej - podaje Gazeta Wrocławska.

Zmarły 66-latek chorował od wielu lat - amputowano mu obie nogi oraz założono bajpasy. Kiedy w poprzednim tygodniu źle się poczuł, rodzina wezwała karetkę. - Tato wręcz błagał o zabranie go do szpitala. Ledwo mówił. Ostatnio nie chciał ani jeść ani pić. Nie brał leków. Za każdym razem, gdy tak było, zawoziliśmy go do szpitala i tam mu pomagali. Przez 10 minut musiałam przekonywać, że karetka rzeczywiście jest niezbędna - opisywała synowa 66-latka. Po pewnym czasie udało się zorganizować pomoc dla mężczyzny, choć lekarz, który przyjechał do mieszkania, chorego mężczyznę zbadał tylko wstępnie. - Zachowywał się arogancko i wulgarnie. Stwierdził, że jest od ratowania życia, a nie od udzielania porad. Powiedział, żeby przekazać pielęgniarce z przychodni, że następnym razem to ona zapłaci za karetkę. Rzucił, że nie zna pacjenta i nie wie co mu jest. Tłumaczyłam, że lekarz taty jest aktualnie na urlopie. Usłyszałam, że musi być dla niego jakieś zastępstwo. Tylko, że lekarz na zastępstwie też pacjenta nie zna - powiedziała Gazecie Wrocławskiej synowa zmarłego. Zrozpaczona po wizycie lekarza, natychmiast poszła do ośrodka zdrowia, gdzie dostała receptę na leki i kroplówkę dla 66-latka. Jednak w tym czasie stan zdrowia chorego mężczyzny znacznie się pogorszył. - Kiedy ojciec przestał oddychać natychmiast zadzwoniliśmy po karetkę. Mimo że samochodem jedzie się z pogotowia 5 minut, ratownicy na miejscu pojawili się dopiero po 25. Reanimowaliśmy tatę przez 10 minut. Zmarł na moich rękach. Lekarz przyjechał tylko, by stwierdzić zgon - opisuje zrozpaczona kobieta.

Czytaj: Skandal w Łodzi! 34-latek kierował karetką na podwójnym gazie

Dyrektor szpitala, skąd wysłano karetkę po chorego mężczyznę, zapowiedział, że sprawdzi okoliczności tej bulwersującej sprawy. - Interwencja po utracie oddechu była o wiele bardziej poważna. Niestety, w tym czasie zespół ze Świeradowa, podejmował działania w innym miejscu i do tego wezwania najpierw zadysponowano karetkę z Leśnej. Stąd taki, a nie inny czas przyjazdu - powiedział Dariusz Kłos. Rodzina zmarłego zapowiedziała, że nie będzie domagała się wyciągnięcia konsekwencji od szpitala, choć czuje ogromny żal - podaje Gazeta Wrocławska.









Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki