W taki sposób swoje "obowiązki służbowe" po godzinach realizowało kilkunastu łódzkich antyterrorystów, którzy są... policyjną elitą.
Śledczy CBŚ i Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji na razie zatrzymali tylko czterech zamaskowanych funkcjonariuszy, ale o współpracę z gangiem podejrzewają kolejnych kilkunastu. - Był moment, że gangsterzy z Łodzi nie mieli już skąd brać policjantów. Po prostu zaczęło ich brakować w oddziale antyterrorystycznym - mówi "Gazecie Wyborczej" anonimowy informator.
Prokuratura zapowiada, że sprawa tak naprawdę dopiero się rozkręca i na pewno będą dalsze zatrzymania skorumpowanych mundurowych.
Z ustaleń CBŚ wynika, że bezpośrednio werbował ich 34-letni Przemysław G., antyterrorysta z 12-letnim stażem. Został zatrzymany w styczniu z kolegą, który pod przykrywką legalnej agencji ochrony zbudował największy gang w Łodzi.
Jak podkreśla "GW", pod komendą G. i F. antyterroryści terroryzowali właścicieli lokali w Łódzkiem i Wielkopolsce. Najpierw proponowali ochronę. Jeśli właściciel się opierał, w knajpie dochodziło do burd. W spacyfikowanych lokalach organizowali handel narkotykami.
W przerwach między kolejnymi wymuszeniami policjanci konwojowali duże transpory środków odurzających. Gangsterzy dokładnie mówili antyterrorystom co, gdzie i kiedy mają robić. Ci, w zamian za pieniądze, posłusznie realizowali każde polecenie oprychów.