Bestialski mord w Pabianicach. Z zemsty wepchnęli go pod autobus!

2014-12-12 3:00

To była egzekucja w biały dzień! Kiedy Piotr Królik (31 l.) z Pabianic przejeżdżał swoim rowerem w pobliżu ryneczku przy ul. Nawrockiego, zatrzymał się przed nim samochód, z którego wysiadło dwóch osiłków. Jeden z nich podbiegł do rowerzysty i z całych sił popchnął go pod nadjeżdżający autobus. Pan Piotr nie miał szans tego przeżyć. Zginął na miejscu. Morderców szuka teraz policja.

Była środa, wczesne popołudnie. Pan Piotr ubrany w profesjonalny kolarski strój z kaskiem na głowie jechał rowerem ulicą Nawrockiego w Pabianicach. Na wysokości rynku drogę zajechał mu renault megane na pabianickich numerach rejestracyjnych. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie.

Z auta wyskoczyło dwóch mężczyzn. Pasażer popchnął jadącego rowerzystę prosto pod nadjeżdżający autobus. Rozpędzony pan Piotr uderzył w bok autokaru i zakrwawiony padł na asfalt. Chwilę później już nie żył. Rozległy się krzyki przerażonych przechodniów. Ktoś wyciągnął telefon i dzwonił po karetkę. Mordercy z renaulta w tym czasie szybko wsiedli do auta i ruszyli z piskiem opon.

Zobacz: Pabianice. Wepchnęli rowerzystę pod autobus. Jest pierwszy zatrzymany

Świadkowie zapamiętali numery rejestracyjne auta. Mimo to wczoraj nie udało się ich zatrzymać.

Ojciec pana Piotra, Jan Królik (61 l.), jest wstrząśnięty bestialskim zabójstwem syna. - Nie wiem, co się stało - mówi. - Piotrek nie miał wrogów. Pracował, niedawno się pobudował pod Pabianicami. Zamieszkał tam ze swoją dziewczyną. Mieli wspólne plany. Ci, którzy to zrobili, muszą za to odpowiedzieć!

Policjanci przyjęli dwie wersje wydarzeń: albo porachunki osobiste, albo jakieś zdarzenie drogowe, które doprowadziło do tej tragedii. - Być może wcześniej rowerzysta zajechał im drogę - mówi Joanna Szczęsna z pabianickiej policji. Ale czy to jest powód, by zabijać?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki