W piątek dziennikarze bydgoskiej "Gazety Wyborczej" ujawnili zdjęcie przedstawiające prostytutkę przebraną w policyjny mundur. Siedziała w radiowozie uśmiechając się lubieżnie! Autorem zdjęcia jest policjant.
"Super Express" rozmawiał z dziewczynami pracującymi na trasie nr 10, spytaliśmy, jak to jest z ich relacjami z policją. Nie były zachwycone.
Jak nie damy im d..., to nas pobiją
- Policjanci nie płacą. Jak dziewczyny wołały o pieniądze, to nieraz zostały pobite. Policjanci straszą, że jeśli nie damy im d..., to nas pobiją, wywiozą do lasu albo zamkną w więzieniu. Niektórzy policjanci płacą, ale mniej, bo mają ustalone zniżki z naszymi opiekunami. Chłopcy mówią, że dobrze mieć policję po swojej stronie - mówi prostytutka, która przedstawiła się nam jako Dasza.
Mówi, że ma 23 lata i pracuje już długo w "zawodzie". Jest młoda, więc jej usługi droższe. Za leśny seks bierze 80-100 zł. Seks oralny 40-50 złotych.
Czy to możliwe, że bydgoscy policjanci znaleźli się na usługach gangsterów stręczycieli i dostawali darmowy seks w zamian za nieprzeszkadzanie w seksbiznesie?
Sprawę badają policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. - Jeśli okaże się, że opisane w dzisiejszej prasie sytuacje miały miejsce, to jest to niedopuszczalne! Funkcjonariusze muszą liczyć się z surowymi konsekwencjami dyscyplinarnymi, a nawet karnymi - oświadczyła kom. Monika Chlebicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.