Policjant i polityk SLD zamieszani w porwanie?

2009-02-16 14:33

"Mniej więcej wiem, gdzie jest, ale tego panu nie powiem dla dobra sprawy.(...) Są koszty, prokurator wziął tyle, komendant tyle..." - to na temat swojego syna usłyszał Włodzimierz Olejnik od polityka SLD. Prokuratura bada teraz jego związki z przestępcami.

Hipoteza, że w porwanie Krzysztofa Olewnika zamieszani są ludzie zajmujący różne szczeble władzy, istnieje już od dawna. Teraz prokuratura postanowiła powrócić do porzuconych kiedyś wątków śledztwa i zbadać, jakie związki z przestępcami mieli dwaj ludzie z otoczenia zamordowanego: policjant Wojciech Kęsicki i były polityk SLD, wicestarosta Sierpca, a potem dyrektor w Orlenie Krzysztof Korytowski.

Jak ustalił "Dziennik", jeden ze świadków zeznał, że widział u Korytowskiego listy od porywaczy, pisane ręką Krzysztofa Olewnika, zanim trafiły do rodziny. Gazeta przytacza również fragment rozmowy Włodzimierza Olewnika, ojca porwanego, z Korytowskim.

"Mniej więcej wiem, gdzie jest, ale tego panu nie powiem dla dobra sprawy.(...) Są koszty, prokurator wziął tyle, komendant tyle..." - powiedział Korytowski w trakcie rozmowy nagranej przez Włodzimierza Olewnika.

Z kolei Wojciech Kęsicki to były szef policji w Drobinie i przyjaciel Krzysztofa Korytowskiego, obecnie pracuje w firmie aresztowanego w ubiegłym tygodniu Jacka K. Kęsicki był organizatorem imprezy, po której porwano Krzysztofa Olewnika. Razem z Jackiem K. Kęsicki był widziany w towarzystwie porywaczy. Niestety, świadek, który ich widział i rozpoznał obu na zdjęciach, zmarł zanim prokurator zdążył pokazać mu ich na żywo.

Jest jeszcze jedna niejasna sprawa: kto dzwonił z budki telefonicznej w Zawidzu Kościelnym z tej samej karty najpierw na policję, a potem do porywaczy? W tej wsi - jak pisze "Dziennik" - mieszka właśnie Kęsicki, jednak zarzeka się, że nawet nie wie, gdzie w Zawidzu jest budka telefoniczna.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają