Dom w Gostkowie (woj. pomorskie) spłonął na początku wakacji. Dla Marka (53 l.) i Elżbiety (43 l.) Fortunków, którzy wychowują jedenaścioro dzieci - Natalię (15 l.), Paulinę (13 l.), Sandrę (11 l.), Pawła (9 l.), Łukasza (8 l.), Przemka (5 l.), Stasia (4 l.), Roberta (3 l.), Amelię (2 l.), Maję (7 mies.) i dorosłego już Mateusza (21 l.) - to była tragedia. Stracili dorobek życia, a na odbudowę domu nie było ich stać. Zamieszkali w... sali gimnastycznej w pobliskim Stowięcinie. Urzędnicy z gminy wstawili tam wannę, kuchenkę, łóżka i stary segment, żeby stworzyć choć pozory normalności.
Fortunkowie mieli tam mieszkać aż do wiosny 2016 roku. Ale o historii biednej rodziny dowiedziała się cała Polska i ludzie ruszyli z pomocą. Do Gostkowa zjechały ekipy budowlane. W miesiąc osuszono zalane pomieszczenia, wywieziono gruz, położono nowy dach, wstawiono okna, wyremontowano i urządzono pokoje. Na konto Ośrodka Pomocy Społecznej w Główczycach wpłynęło też 30 tys. zł. Poszły na zakup materiałów budowlanych i wykończeniowych.
- Gdyby nie ta tragedia, nigdy nie prosilibyśmy o pomoc. Mąż pracuje, ja zajmuję się dziećmi. Żyjemy skromnie, ale godnie - mówi pani Elżbieta. Nie wierzyła, że kiedykolwiek wrócą pod swój dach. Bała się, że pozabierają im dzieci i umieszczą je w domach dziecka. - To byłby koniec naszej rodziny. Ale dzięki pomocy tylu wspaniałych ludzi znowu jesteśmy w naszym ukochanym domu. Już sama nie wiem, jak wam dziękować - dodaje wzruszona.