Dobrze, że zdechł czyli fala po samobójstwie Dominika z Bieżunia

i

Autor: Dominik Sz. / Facebook

"Dobrze, że zdechł" czyli fala hejtu po samobójstwie Dominika z Bieżunia

2015-07-03 11:46

Dominik Sz. z Bieżunia popełnił samobójstwo. Miał zaledwie czternaście lat. Jak doszło do takiej tragedii? Podobno w szkole jego rówieśnicy mówili do niego "pedzio" i kpili z tego, że za bardzo dba o wygląd. Nawet po śmierci chłopca negatywne komentarze nie przestały się ukazywać na jednym z portali społecznościowych. - Dobrze, że zdechł - brzmi jeden z gorszych.

Dominik Sz. z Bieżunia był wyzywany przez rówieśników, nie podobało się im to, że chłopak dbał o swój wygląd. Publiczna nagonka trwała już jakiś czas. Raz doszło do tego, że jego koledzy obrzucili go kamieniami. Ponoć nawet jedna z nauczycielek miała wyśmiewać się z chłopca. W dniu, kiedy Dominik popełnił samobójstwo, chłopiec prosił swoją mamę, żeby pozwoliła mu nie pójść do szkoły, ponieważ bał się jednej lekcji. Chłopiec napisał pożegnalny list, po czym powiesił się na sznurowadłach.

Najgorsze jest to, że nawet po śmierci Dominika, fala negatywnych komentarzy się nie skończyła. Na profilu chłopca pojawiło się wiele obrażających zdań. - Dobrze, że zdechł - napisał jeden z użytkowników portalu społecznościowego. - Dominik hańbił białą rasę - napisał następny. Pojawiają się również komentarze, które bronią Dominika. - Biedny chłopak sam przeciw całemu światu. Nawet teraz gdy odebrał sobie życie nie potraficie znaleźć w sobie odrobiny skruchy i zrozumienią. To był młody chłopak, miał całe życie przed sobą a Wy mu je odebraliście - napisała jedna z internautek.

W czwartek o godzinie 12 przed Ministerstwem Edukacji Narodowej zebrali się ludzie i zapalili znicze dla Dominika. Do zgromadzonych wyszła Joanna Kluzik-Rostkowska, która zabrała głos w sprawie Dominika.

Sprawa Dominika bardzo poruszyła znanego polskiego pisarza Jacka Dehnela, który podzielił się swoimi przemyśleniami na Facebooku: Nie wiedziałem nawet, gdzie jest Bieżuń. W powiecie żuromińskim, na Mazowszu. Mieszkał tam Dominik, lat 14, na zdjęciu. Mieszkał, już nie mieszka, właśnie się powiesił na sznurówkach, bo w szkole koledzy urządzili mu festiwal hejtu. Zasłużenie: w końcu nosił rurki, układał włosy i był "pedziem". Homofobia to nie jest jakaś oderwana od życia sprawa. Jakiś "pogląd", który można przyjmować, można się z nim nie zgadzać, ale ma miejsce w społeczeństwie. To jest zwykła podłość, podłość, która zbiera konkretne ofiary.

Piszę o tym, bo po moim niedawnym poście o związkach wyrzuciłem szuflami z mojej fejsowej strony tony, tony gnoju, zablokowałem 20 czy 30 profilów, miałem przegląd całego wachlarza najrozmaitszych homofobów, od hardkorowych, skatologiczno-wulgarnych, do softkorowych, "nie jestem homofobem, ale", pochylonych z czułością nad "obrażonymi" moim postem biednymi hierarchami kościoła katolickiego. Piszę o tym, bo nawet ja, zaprawiony w bojach netowych, chodzę podminowany przez tę stężoną nienawiść i usprawiedliwianie nienawiści, i nawoływanie do "szacunku" dla homofobów. Bo przecież "wasze środowisko mówi o tolerancji, więc musi tolerować homofobów". Nie, nie musi. Więcej: nie powinno. Bo to prowadzi do konkretych śmierci, jak jazda po pijanemu.

Zobacz też: Bydgoszcz. Z miłości zabił się pod oknem ukochanej!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany