Paulina mieszka w niewielkiej wsi Bochlin. Właśnie kończy pierwszą klasę gimnazjum w pobliskim miasteczku Nowe koło Świecia (woj. kujawsko-pomorskie). Do szkoły dojeżdża autobusem szkolnym, na który dzieci mówią "fredokrugerbus", bo jeden z jego kierowców ma na imię Fred - tak jak bohater horroru "Koszmar z ulicy Wiązów". I to właśnie on - Alfred P. (63 l.) - jest autorem koszmaru, jaki przeżyła Paulina.
- Córka wiele razy skarżyła się, że on pali i klnie przy dzieciach, więc interweniowałam w szkole, żeby coś z tym zrobili - mówi mama dziewczynki, Katarzyna Kaczmarek-Sławińska. Skutek? Alfred P. postanowił odegrać się na donosicielce. - To było straszne. Chciałam wejść do autobusu, a on zagrodził mi drogę. Wrzeszczał, że rozpowiadam kłamstwa na jego temat, a potem zaczął mnie szarpać. Ledwo się wyrwałam - opowiada Paulina.
Wróciła do domu zapłakana i roztrzęsiona. A jej mama z miejsca poszła na policję. Ruszyło dochodzenie, a po jakimś czasie sprawa w Sądzie Rejonowym w Świeciu nad Wisłą.
Sąd uznał, że Alfred P. (63 l.) naruszył nietykalność cielesną Pauliny, ale odstąpił od wymierzenia kary i warunkowo umorzył postępowanie tytułem próby. Kierowca wrócił więc do wożenia dzieci i... nie ma sobie nic do wyrzucenia.
- Jak matka nie umie wychować dziecka, to ja to zrobię. Nie żałuję, że tak się zachowałem - mówi butnie zza kierownicy, zapalając papierosa. Dyrekcja szkoły nie chce komentować sprawy. I tylko Paulina, gdy widzi Alfreda P. za kierownicą, wraca do domu na piechotę.