Dramat eksmitowanej: Spółdzielnia nie chciała mi oddać 200 tys. zł

2016-05-06 6:00

Tylko przez przypadek pani Maria (70 l.) - emerytka z Warszawy - dowiedziała się, że należy jej się prawdziwa fortuna - 200 tysięcy złotych. Tyle pieniędzy miała jej zwrócić spółdzielnia mieszkaniowa. Nikt jednak jej o tym nie powiedział. Teraz przedstawiciele spółdzielni przekonują, że nie oddali pieniędzy wcześniej, bo nie mogli jej znaleźć!

Gehenna warszawskiej emerytki zaczęła się w sierpniu 2013 roku, kiedy z powodu długów została eksmitowana z mieszkania w jednej z warszawskich spółdzielni. Pozbawiona dachu nad głową starsza pani rozpoczęła nierówną walkę z urzędnikami o przyznanie jej lokalu socjalnego.

- Mój wniosek cały czas odrzucano, bo wymagali ode mnie zaświadczenia ze spółdzielni, jaki metraż miało mieszkanie, z którego mnie eksmitowano, a spółdzielnia RSM Praga nie chciała mi go wydać - tłumaczy pani Maria.

W efekcie kobieta musiała pomieszkiwać w lesie i porzuconych samochodach! - Jak było zimno, to jeździłam autobusem, żeby się ogrzać - opowiada. A w tym czasie powinna była dostać 200 tysięcy złotych! Wszystko dlatego, że jej dawne mieszkanie zostało zlicytowane i po pokryciu długów został majątek, który powinien trafić na konto emerytki. Ale nie trafił, bo spółdzielnia ponoć nie potrafiła się z nią skontaktować.

O pieniądzach pani Maria dowiedziała się przez przypadek, kiedy o jej problemach usłyszał poseł PiS Paweł Lisiecki (38 l.) i interweniował w spółdzielni, żeby pomóc kobiecie uzyskać dokumenty niezbędne do starania się o lokal socjalny. Niestety, spora część majątku poszła na spłatę długów, jakie kobieta pozaciągała podczas swojej bezdomnej tułaczki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki